W ramach tego układu sił pojawiły się jednak odreagowania ostatnich spadków, które w relatywnie lepszym świetle postawiły rynki europejskie. Starczy spojrzeć na zmiany procentowe indeksów, by dostrzec mocne odbicia w regionie przy relatywnie słabszej postawie Wall Street. W istocie niemiecki DAX zyskał ponad 4 procent, gdy S&P500 spadł o blisko 3 procent. Francuski CAC wzrósł o ponad 3 procent przy spadku DJIA o niespełna 2 procent. Wreszcie londyński FTSE zyskał ponad 2 procent przy spadku Nasdaqa Composite o przeszło 3,5 procent. Oczywiście proste porównania indeksów powinny zawierać w sobie różnicowanie ze względu na dominujące komponenty, ale i bez takiego zabiegu widać, iż Europa odbijała po ostatniej przecenie, gdy Wall Street korygowała swoją relatywnie lepszą postawę, z jaką operowała od początku kryzysu w Europie Wschodniej. Inaczej mówiąc przecena w Europie zaczęła przyciągać większe kapitał, a inwestorzy korygowali wcześniejsze obawy przed kryzysem surowcowym, który miałby z większą siłą uderzyć w gospodarki europejskie.
Nie ma jednak wątpliwości, iż przesunięcie się popytu w stronę Europy budowane jest na dyskusyjnej podstawie. Nadzieje na zakończenie kryzysu w regionie są zdecydowanie przedwczesne. Nowy układ sił musi zostać dopiero nabrać kształtu, a koszty tego procesu nie zostały jeszcze poniesione. W istocie trudno mówić nawet o początku zmiany. Niemniej, relatywne lepsza postawa giełd w Europie korespondowała ze spadkiem cen surowców – zwłaszcza ropy – która przestała już operować w modelu walącego się świata i wspomnień z kryzysu paliwowego wywołanego embargiem arabskim z sprzed około 50 lat. Swoje znaczenie miał również spadek awersji do ryzyka obrazowany ostatnio ucieczką kapitałów w stronę dolara i walorów dolarowych, które pozwalały wygrywać Wall Street na wzroście awersji do wszystkiego, co ryzykowne i europejskie. Na zachowanie giełd można też spojrzeć przez pryzmat klasycznego uatrakcyjnienia wycen, które w przypadku giełd europejskich zostały – w poprzednim tygodniu – zredukowane czasami o 10 procent. Tak dynamiczna przecena musiała wywołać większe zainteresowanie spółkami o relatywnie skromnej ekspozycji na rynek rosyjski, a wcześniej sprowadzonych do jednego mianownika przez spadki regionalne.
W kolejnym tygodniu warto oczekiwać powrotu skupienia uwagi rynków na Wall Street. Oczywiście kryzys w Europie Wschodniej może przynieść jakieś niespodzianki – negatywne, jak i pozytywne – ale bazowym scenariuszem jest zdominowanie tygodnia przez marcowe posiedzenie FOMC. Najbardziej oczekiwane wydarzenie pierwszego kwartału ma przynieść podwyżkę ceny kredytu o 25 punktów bazowych. Scenariusz jawi się już jako wyceniony, więc klucz do reakcji inwestorów leży w wymowie komunikatu FOMC i perspektywach polityki monetarnej w USA. Zarysowanie scenariusza na kolejne miesiące i kwartały przez Fed będzie równie ważne, jak początek nowego cyklu w polityce monetarnej. Wzrost cen surowców – sam w sobie posiadający potencjał wyhamowania wzrostu gospodarczego – dokłada Fed zmiennych, które są trudne do kontrolowania i prognozowania. Rezerwa Federalna staje przed trudnym zadaniem pogodzenia walki z inflacją bez pchnięcia gospodarki w recesję czy chociażby stagflację. W praktyce oznacza to również trudność prognozowania przez inwestorów, jaki scenariusz walki z inflacją wybierze Fed i gdzie postawi akcenty w zwalczaniu wzrostu cen. Z takiego układu zmiennych rynki mogą zbudować tylko większą zmienność, która uzupełni się z już obecną nerwowością.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ