Zarówno na zachodnioeuropejskich giełdach, jak i rynkach z naszego regionu początkowo wśród handlujących przeważał optymizm wywołany zapowiedzią szczytu prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji ws. Ukrainy. Zapędy kupujących szybko ostudziła odpowiedź Rosjan, że planowanie ewentualnego spotkania jest jeszcze przedwczesne. To sprawiło, że optymizm z początku sesji ulotnił się, a rynkami znów zawładnęły obawy związane z rosyjską inwazją. Na europejskich giełdach do głosu doszli sprzedający, ściągając niemal wszystkie główne indeksy pod kreskę. Bardzo nerwowo zareagowali inwestorzy handlujący w Warszawie. WIG20 przez długi czas szukał dna, które znalazł dopiero 3,4 proc. pod kreską. Z kolei WIG finiszował 3,1 proc. na minusie. W wyniku poniedziałkowej wyprzedaży oba wskaźniki znalazły się najniżej od maja poprzedniego roku. W gorszych nastrojach sesję kończyli tylko inwestorzy w Moskwie, którzy w panice pozbywali się rosyjskich aktywów, co zepchnęło główny indeks 13 proc. w dół.

W Warszawie inwestorzy chętnie pozbywali się walorów największych firm. Na celowniku sprzedających znalazły się wszystkie spółki wchodzące w skład indeksu WIG20, choć akcje Dino walczyły niemal do samego końca sesji, by wybronić się przed przeceną. Spadkom przewodziły mocno taniejące akcje państwowych gigantów z sektorów bankowego i energetycznego. Chętnie pozbywano się też akcji CCC i Mercatora, co zepchnęło ich kursy do poziomów nienotowanych od 2020 r. Negatywne nastroje zdominowały handel na szerokim rynku. Pod kreską znalazła się większość mniejszych firm.