Przez większość dnia wiało nudą. Co prawda zdarzały się momenty, kiedy podaży udawało się sprowadzić indeksy na nowe dzienne minima, to jednak podciągnięcie kursów w końcówce sprawiło, że WIG zakończył sesję 0,1 proc. na plusie, a WIG20 stracił symboliczne 0,02 proc. Wyróżnił się jedynie mWIG40, rosnąc o 0,68 proc., dzięki czemu przebił sierpniowy szczyt i znalazł się najwyżej od września 2008 r. Gdyby tylko w jego ślady chciał pójść sWIG80, to można by ogłosić powrót hossy na szeroki rynek, który w ostatnich miesiącach dość niechętnie idzie w górę.
W sferze fundamentów wydarzeniem dnia była publikacja danych z amerykańskiej gospodarki. Inwestorzy otrzymali "w pigułce" dwa parametry obrazujące nie tylko tempo ożywienia, ale także tempo wzrostu cen. Zacznijmy od pierwszego z nich - produkcji przemysłowej. Co prawda w skali roku wciąż notowany jest jej spadek, ale w listopadzie wyniósł zaledwie 5,1 proc. To odczyt najlepszy od 13 miesięcy.
Dla porównania, w kulminacyjnym punkcie recesji (w czerwcu br.) roczny spadek był ponaddwukrotnie większy (13,2 proc.). Rzut oka na wykres rocznej dynamiki produkcji pozwala od razu stwierdzić, że w amerykańskim przemyśle mamy do czynienia z odbiciem w kształcie "V" - podnoszenie się dynamiki przebiega w takim samym tempie, jak jej wcześniejszy spadek. Realizuje się więc scenariusz, który na ogół był określany jako najmniej prawdopodobny przez wielu ekonomistów (którzy obstawiali np. powolne odbicie czyli "U" lub stagnację, czyli "L").
W tej sytuacji optymiści mogą zakładać, że skoro ożywienie w USA nabrało odpowiedniego impetu (prawdopodobnie na przełomie roku roczna dynamika produkcji wyjdzie na plus), to aby tendencja ta została zatrzymana, konieczna byłaby odpowiednio potężna siła ekonomiczna, coś w rodzaju szoku, jaki wywołał kryzys finansowy sprzed roku. Z drugiej strony, sceptycy mogą wskazywać, że scenariusz ożywienia w kształcie "V" od dawna dyskontowały giełdy (a podstawą do tego był np. dynamiczny wzrost wskaźników wyprzedzających koniunktury, np. ISM). To tłumaczy, dlaczego siła trendu wzrostowego na Wall Street w pierwszej połowie roku była znacznie większa niż w ostatnich miesiącach (S&P 500 niewiele oddalił się od szczytu z połowy października).
Podczas gdy dane o produkcji napawają optymizmem, to inwestorów przestraszył jednocześnie listopadowy odczyt inflacji "producenckiej" (PPI), której roczne tempo podskoczyło do +2,4 proc. z -1,9 proc. miesiąc wcześniej. Inflacja PPI jest największa od 13 miesięcy (podobnie jak wspomniana dynamika produkcji). Realizuje się więc scenariusz nie tylko szybkiego ożywienia, ale także powrotu presji inflacyjnej. Obawy przed podwyżkami stóp procentowych już widać na rynku walutowym, gdzie zdecydowanie umacnia się dolar.