Co prawda indeks greckiego rynku akcji od ponad tygodnia nie ma już siły spadać do nowych minimów w reakcji na ciągle tę samą wiadomość, ale jak się zdaje wystarczyło to do zaskakującego pogłębienia spadku przez EUR/USD.
Według opinii niektórych do umocnienia dolara przyczynił się również optymizm członków Fedu wyrażony w komunikacie po ostatnim posiedzeniu. Nie brzmi to wszystko zbyt poważnie, bo w końcu oficjalne komunikaty banków centralnych nigdy raczej nie mogły być mylone z niedźwiedzimi biuletynami. Oczywiście obecna hossa na inflacyjnych rynkach (surowców i akcji) jest oparta na ucieczce od dolarowej gotówki i na "dollar carry trade".
Rozpoczęła się już dekadę temu wraz z początkiem wzrostu cen surowców, który nastąpił po apogeum 20-letniej bessy na rynkach towarowych (przełom 1998/1999 roku po bankructwie Rosji/upadku LTCM i przełom 2001/02 po atakach z 11 września na USA). Formująca się do połowy 2008 roku bańka na rynkach surowców była lustrzanym odbiciem tego trendu spadkowego amerykańskiej waluty. Ten trend można porównać do poprzednich "dekadowych" baniek spekulacyjnych: tej z lat 70. na surowcach, tej z lat 80. w Japonii, czy tej z lat 90. w USA. Pęknięcie surowcowej bańki w połowie ub.r. było pewnym naruszeniem tego dekadowego schematu, który obejmował formowanie szczytu bąbla na przełomie kolejnych dekad (patrz Nasdaq - marzec 2000, Nikkei - grudzień 1929, złoto - styczeń 1980 czy nawet już DJIA - wrzesień 1929).
Od roku obserwujemy jednak próbę ponownego napompowania tego bąbla za pomocą interwencji banków centralnych i rządów. Do tej pory okazywały się one skuteczne - lęk przed przetrzymywaniem dolarowej gotówki w sytuacji druku pieniądza przez Fed okazał się skutecznym lekarstwem na deflację. Z tego względu umacnianie się dolara jest powszechnie traktowane jako negatywny sygnał dla rynków inflacyjnych (akcji i surowców). Na razie jednak - pomimo bliskości przełomu dekad (zakładam tu, że nowa dekada zaczyna się w dacie kończącej się zerem) - brak poważniejszych sygnałów świadczących o końcu dekadowego trendu.
Osobiście zakładałem, że kulminacja tego trendu nastąpi dopiero, gdy EUR/USD wyjdzie ponad ubiegłoroczny szczyt (czyli ponad 1,60), uruchamiając procesy podobne do tych, które zostały zainicjowane we wrześniu 1992 roku decyzją Wielkiej Brytanii o opuszczeniu węża walutowego (w tym cyklu zamiast Wielkiej Brytanii jest Grecja i inne peryferyjne kraje strefy euro). Jeśli to założenie jest poprawne, to inflacyjna hossa - zanim się po 10 latach zakończy na następne 20 lat gdzieś w przyszłym roku - miałaby przed sobą jeszcze jedną falę będącą analogią 100-proc. wzrostów Nasdaqa od października 1999 do marca 2000 r.