Publikowane wczoraj najważniejsze wyniki amerykańskich spółek nie były specjalnym zaskoczeniem. Citigroup poinformowało o 33 centach straty na akcję (wobec konsensusu od 25 do 33 centów straty), IBM podał zysk na akcję na poziomie 3,59 USD, nieco więcej niż zakładał rynek (3,47 USD). Strata Citi to przede wszystkim efekt kosztów spłacenia rządowej pożyczki (z programu TARP) oraz nadal sporych rezerw na kredyty. IBM z kolei poza nieco wyższym zyskiem poinformował o wzroście przychodów i marży brutto, a także przedstawił prognozę wzrostu przychodów na ten rok na poziomie +4-5%, więcej niż zakładał rynek. Tym samym wyniki łącznie należy ocenić jako umiarkowanie dobre, choć należy pamiętać, iż nie były one publikowane w tym samym czasie i to miało spory wpływ na zachowanie się indeksów w USA. Dla rynków akcji ważną wiadomością okazała się również wygrana republikańskiego senatora w lokalnych wyborach, która może pokrzyżować demokratom plany wprowadzenia reformy świadczeń zdrowotnych, niekorzystnie odbieranej przez koncerny farmaceutyczne. To wydarzenie sprawiło, iż ceny akcji koncernów na wczorajszej sesji wyraźnie zwyżkowały.
Bardzo ciekawa sytuacja rozegrała się wczoraj na kontraktach na S&P500, co oczywiście miało ogromny wpływ na inne rynki akcji. Rynek negatywnie przyjął wyniki Citi (o godz. 14.00, czyli przed otwarciem sesji w USA), czego konsekwencją był test wsparcia na poziomie 1127-1128 pkt. Kiedy wydawało się, że wsparcie zostało poddane do kontrataku przystąpiły byki, a siła kupujących po otwarciu sesji na Wall Street (15.30) potwierdziła, iż mieliśmy do czynienia z fałszywym wybiciem. Pomimo imponującej zwyżki rynek nie poradził sobie jednak z nowymi maksimami, a podczas notowań w Azji mieliśmy realizację zysków. W tej sytuacji wiadomo z pewnością, iż linie wsparcia (teraz na 1126 pkt.) i oporu (1148 pkt.) zostały wzmocnione, co zwiększa prawdopodobieństwo wejścia rynku w fazę konsolidacji. Liczący na korektę mogą mieć nadzieję, iż zrealizuje się formacja potrójnego szczytu, z kolei byki do sukcesu potrzebują wybicia maksimów. Zdecydowane wybicie któregoś z ograniczeń może zaowocować sporym ruchem kierunkowym i rozstrzygnąć sytuację również na kontraktach na WIG20, które pod koniec wczorajszej sesji również niemal otarły się o górną granicę konsolidacji 2443-2509 pkt., ale nie zdołały jej pokonać.
Nowe rozdanie mamy również na parze EURUSD. Okazało się, iż zawrócenie notowań pary na 38,2% zniesieniu grudniowych spadków miało bardzo istotne konsekwencje dla notowań, które wczoraj przełamały wsparcia na poziomach 1,4260 i 1,4218 ustanawiając nowe lokalne minimum (1,4166). Początkowo dolar zyskiwał wraz z tracącymi rynkami akcji, ale odbicie na Wall Street i brak reakcji EURUSD pokazały, iż wpływ notowań na rynkach akcji na dolara jest obecnie bardzo umowny. Kolejna, kluczowa tym razem fala umocnienia dolara przyszła w trakcie notowań z Azji, co można wiązać z ustaleniami chińskiego regulatora sektora bankowego, który wyznaczył cel zwiększenia sumy kredytów o 16-18% w tym roku, wobec 95% odnotowanych w roku ubiegłym. Pierwsze transakcje na otwarciu w Europie sygnalizują, iż rynek będzie „respektował” nocne wybicie, co może prowadzić do dalszego umocnienia dolara. Celem rynku może być poziom 1,40, nie tylko bariera psychologiczna, ale także lokalne minimum z końca lipca poprzedniego roku. Wcześniej należy zwrócić uwagę na zachowanie pary na poziomie 1,4118 – 38,2% zniesieniu wzrostów z okresu marzec-listopad 2009. Zagrożeniem dla dalszego umocnienia dolara jest to, co pierwotnie było przyczyną grudniowej fali spadkowej na EURUSD – rynek wycofał się ze spekulacji na wyższe stopy w USA. Z drugiej strony sprzedających wspiera obraz techniczny, nie tylko krótkoterminowo, ale także długoterminowo, gdzie dają o sobie znać trzy czarne kruki z interwału tygodniowego (o których pisaliśmy w grudniu). Podobna formacja w lipcu 2008 roku zapowiedziała gigantyczną bessę na parze.
Dziś czeka nas kolejna porcja wyników z USA, przede wszystkim z sektora bankowego. Wyniki podadzą Bank of New York Mellon (12.30, konsensus 52c na akcję), Morgan Stanley (14.00, 36 do 47c w zależności od źródła), Wells Fargo (14.00, -1 do +11c) oraz Bank of America (13.00, -52c).
Warto już teraz wspomnieć także o danych z Chin, które napłyną w nocy naszego czasu (o godzinie 3.00). Będą to przede wszystkim dane o PKB za czwarty kwartał (oczekiwany wzrost o 10,5% R/R), a także miesięczne dane o produkcji (konsensus +19,6%), sprzedaży detalicznej (+16,4%), CPI (+1,4%) oraz PPI (+0,8%). Jeśli dane będą dobre mogą wesprzeć notowania dolara australijskiego. W chwili obecnej na parze AUDUSD przewagę mają sprzedający, gdyż parze nie udało się dwukrotnie pokonać ważnego oporu 0,9330. Dobre dane mogłyby zachęcić rynek do ponownego testu tego poziomu. Dane będą miały zapewne również wpływ na rynki globalne, choć staje się on mniej oczywisty niż wcześniej. Teoretycznie dobre dane powinny pomóc globalnym rynkom akcji oraz surowcom przemysłowym. Jednak mając na uwadze zagrożenie ze strony szybszego zacieśnienia polityki pieniężnej w Chinach, nie jest to takie oczywiste. Wiele zależeć może od aktualnej sytuacji technicznej na głównych amerykańskich indeksach.