WIG20 osunął się o kolejne 1,6 proc., powiększając dwudniowe straty do 5,2 proc. Tak silnej przeceny nie było od trzech miesięcy. Tym razem gorzej niż WIG20 wypadły indeksy średnich i małych spółek: mWIG40 spadł o 2,4 proc., a sWIG80 stracił 2,2 proc. Uwagę zwracały wysokie obroty (bliskie 2 mld zł) towarzyszące spadkom.
Bezpośredni impuls do kontynuacji wyprzedaży nie jest nowością - to obawy o losy krajów PIIGS (a raczej obawa, że ich sytuacja przełoży się na kondycję całej strefy euro). W komentarzach pojawia się tłumaczenie, że skoro do gaszenia "greckiego pożaru" potrzebne są tak gigantyczne kwoty, to UE i MFW musiałyby się zrujnować, żeby zorganizować w razie potrzeby akcję ratunkową dla Hiszpanii i Portugalii.
Trudno w tej chwili odpowiedzieć na pytanie, w jakim kierunku będzie ewoluował kryzys fiskalny w krajach Południa, i czy jest to jedyny powód do osłabienia rynków (z czasem zacznie wygasać korzystny efekt niskiej bazy w gospodarce i coraz trudniej będzie o spektakularną poprawę). To, co pozostaje, to obserwować sytuację pod kątem analizy technicznej.
Wczorajsze wydarzenia wprowadziły nieco zmian do oceny sytuacji, którą nakreśliłem we wczorajszym komentarzu. Przede wszystkim uwagę zwraca to, że wtorkowy spadek WIG20 poniżej styczniowego maksimum został potwierdzony przez WIG. Niepokoić może również nabranie impetu przez spadki na rynku średnich i małych spółek, które dzień wcześniej z rezerwą podchodziły do minikrachu na rynku blue chips.
Na tym jednak właściwie kończy się lista nowości, jeśli chodzi o niekorzystne techniczne wydarzenia na wczorajszej sesji. Długa pozostaje lista poziomów wsparcia, które chronią trend wzrostowy w perspektywie długoterminowej. Po pierwsze, WIG20 jest nadal powyżej strefy rozciągającej się między dołkami z listopada 2009 r. i lutego tego roku (ok. 2200 pkt) a maksimum z listopada 2009 r. (2317 pkt).