Na wykresach obu indeksów zostały wyrysowane świece o czarnych korpusach mogące sugerować bliskie zakończenie (w postaci wybicia w dół) czterodniowej konsolidacji na poziomach najwyższych od przełomu kwietnia i maja br.
To jednak zbyt mało, żeby oczekiwać silnych spadków w kolejnych dniach. Nawet pomimo zauważalnego już wykupienia. W dalszym ciągu popytowe oddziaływanie długich białych korpusów z 2 sierpnia będzie chronić rynek przed silniejszym ruchem w dół. Zakrycie tych świec, szczególnie jeżeli będą mu towarzyszyć znaczne obroty, będzie pierwszym sygnałem przejmowania inicjatywy przez stronę podażową.
Dziś, jeżeli tylko wykluczyć istotny wpływ na nastroje inwestorów nocnych raportów makroekonomicznych z Chin, pierwszoplanową rolę będą odgrywały spekulacje związane z posiedzeniem FOMC. Po piątkowych, wyraźnie słabszych od oczekiwań danych z amerykańskiego rynku pracy mogą się nasilić oczekiwania na podjęcie przez władze monetarne dodatkowych działań wspierających wzrost gospodarczy. Z punktu widzenia rynków akcji taki krok lub też samo jego wyraźne zasygnalizowanie będzie popytowym impulsem. Każde inne rozwiązanie może prowokować realizację zysków.
Niezależnie jednak, jakie decyzje podejmie FOMC, nie należy oczekiwać zakończenia letniej hossy. Jej motorem napędowym są dobre wyniki spółek, ożywienie w niemieckiej gospodarce (budowane na znacznym osłabieniu euro w okresie od listopada 2009 r. do czerwca 2010 r.), a także dobre wyniki polskiej gospodarki. Największym zagrożeniem są natomiast niepokojące sygnały płynące z amerykańskiej gospodarki.
Na razie są one jednak ignorowane. Inwestorzy liczą na pomoc państwa. Ta wiara szybko nie zgaśnie. Dlatego letnia hossa ma szansę wywindować warszawskie indeksy przynajmniej do kwietniowych szczytów. Niewykluczone, że zostaną one nieznacznie przekroczone. Jednak ich trwałe pokonanie, co otworzyłoby drogę do wzrostu o 10-15 proc., wydaje się już mało prawdopodobne.