Podobny do środowego 3,1 proc. jednosesyjny wzrost S&P 500 miał miejsce 7 lipca, a więc na drugiej sesji od dołka z 2 lipca.

Na początku lipca podobna do obecnej sekwencja ruchów cen akcji w USA sygnalizowała początek wzrostowego ruchu cen trwającego przez następne 23 sesje (indeks zyskał w tym czasie 67 pkt). Powtórzenie się tego scenariusza obecnie sugerowałoby wzrost S&P 500 w ciągu najbliższego miesiąca nieco powyżej szczytów z początku sierpnia. Stawka na WIG20 jest nieco większa. Jeśli sekwencję wychodzenia z ostatniego dołka (sesje od 25 sierpnia do 1 września) utożsamić z sesjami od 30 czerwca do 6 lipca, to w tej analogii WIG20 miałby przed sobą wzrost o ponad 200 pkt (czyli nieco powyżej kwietniowego maksimum).

Jeśli spojrzeć na indeksy niektórych krajów Azji Płd.-Wschodniej, które biją kolejne cykliczne rekordy, to taki scenariusz nie wydaje się nierealny - najwyraźniej w hossie na emerging markets ciągle jeszcze drzemią resztki życia. W przypadku S&P 500 ostatnie szczyty - z końca kwietnia, z połowy czerwca i z początku sierpnia - odległe były od siebie o 52-56 dni (siedem-osiem tygodni), więc ewentualnego kolejnego lokalnego maksimum cen akcji w USA można by oczekiwać na przełomie września i października. Obecna sytuacja jest o tyle podobna do tej z początku lipca, że jeszcze tydzień temu prawie identycznie do tego z końca czerwca zachowywał się sentyment indywidualnych inwestorów w USA (sondaż AAII).

Podążenie przez ceny akcji na GPW śladami giełd z Azji Południowej dałoby się o tyle uzasadnić, że - jak poświadczył wzrost sierpniowego PMI dla polskiego przemysłu - ożywienie gospodarcze również u nas trwa w najlepsze. W zeszłym roku byliśmy na tle ogólnoeuropejskiej mizerii zieloną wyspą wzrostu gospodarczego. Teraz może nie jesteśmy najlepsi, ale pod względem skali tempa wzrostu (+3,5 proc. r./r. w II kw.) znaleźliśmy się w gronie takich krajów jak Niemcy (+3,7 proc.) i Szwajcaria (+3,4 proc.), co też w sumie ładnie brzmi. Oficjalne potwierdzenie utrzymywania się przez nasz kraj w gronie europejskich liderów mogłoby zostać przez rynek dostrzeżone i wynagrodzone.

Tym bardziej że w II kw. nastąpiło silne wyjście z dołka dynamiki inwestycji w środki trwałe, porównywalne jedynie z tym, co działo się w polskiej gospodarce po minimum dynamiki inwestycji z IV kw. 2001. Oczywiście z optymizmem nie należy przesadzać, gdyż w poprzednim cyklu silna hossa na rynku akcji nadeszła dopiero prawie 1,5 roku po dołku inwestycji w gospodarce. Ostatni raport ISM był na pozór optymistyczny, ale spadająca wartość składowej opisującej zapasy klientów wyraźnie sugeruje, że w następnych miesiącach trend spadkowy ISM powróci (na co reakcja giełd może być odwrotna do środowej).