W efekcie już kilka minut po godz. 10 WIG20 zwyżkował o 1,4 proc. Ostatecznie, portfel największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych zakończył dzień wynikiem +1,36 proc. i znalazł się o krok od kwietniowego rekordu hossy (2604 pkt). Spokojniej zachowały się indeksy mniejszych przedsiębiorstw. Wskaźnik mWIG40 na fixingu zanotował poziom 2610,72 punktu, co oznacza zwyżkę 1,01 proc., natomiast wartość portfela sWIG80 zwiększyła się o zaledwie 0,27 proc.Od końca sierpnia kondycja parkietu wyraźnie sprzyja inwestorom.
Od zeszłomiesięcznego dołka WIG20 zyskał już ponad 7 proc. i nie należy się temu dziwić, bowiem zwyżkom cen akcji sprzyjały czynniki fundamentalne. Po pierwsze, chociaż gospodarka amerykańska skłania się ku hamowaniu, na Starym Kontynencie sprawy mają się nie najgorzej. Nawet pesymistyczny odczyt ostatniego wskaźnika ZEW z Niemiec był nienajgorszy - wszak aż 98 proc. ankietowanych dobrze oceniło bieżącą koniunkturę gospodarczą.
Po drugie niski odczyt krajowej inflacji nie tylko doprowadził do kompresji rentowności obligacji, ale również odsunął ryzyko rychłej podwyżki stóp procentowych. Po trzecie pomogli zagraniczni inwestorzy. Wpływy gotówki do funduszy z rynków emerging markets od początku roku były najwyższe historii. Po czwarte sprzyjały również rynki surowcowe, na czele z kluczowymi dla krajowego rynku ropą i miedzią. Po piąte wreszcie wyraźnie spadło ryzyko mierzone chociażby spreadem LIBOR-OIS lub "indeksem strachu" VIX.
Nie bez znaczenia w ostatnim czasie był też fakt, że inwestorzy nauczyli się rozróżniać poszczególne państwa strefy euro. Ponieważ "kryzys" mamy już za sobą, znacząco spadła korelacja pomiędzy notowaniami obligacji oraz premiami za ryzyko na rynkach wschodzących. W efekcie nie dziwi dziś sytuacja, gdy notowania irlandzkich kontraktów CDS rosną do rekordowych poziomów, a rentowność polskich obligacji znajduje się na najniższym poziomie od 2007 roku.
Pomimo dobrej koniunktury giełdowej w ostatnich tygodniach, nie należy jednak ulegać nadmiernemu optymizmowi. Po miesięcznych zwyżkach wiele średnioterminowych wskaźników technicznych wkroczyło w sferę wykupienia, a i nastroje wśród inwestorów wydają się niepokojąco różowe. Dodatkowo, rosnąca liczba spółek, których akcje drożeją po kilkadziesiąt procent dziennie bez szczególnego powodu rodzi obawy o powrót zgubnej w ostatecznym rozrachunku "psychologii hossy".