To głównie efekt tego, że przewagę sprzedających widać było dziś także na giełdach zachodnich. Poprawie nastrojów na GPW nie sprzyjały m.in. dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Obydwa opublikowane dzisiaj wskaźniki (S&P/Case-Shiller oraz agencji FHFA) pokazały, że ceny domów nadal spadają rok do roku (dane dotyczą listopada), tak więc ciągle daleko jest do powrotu lepszej koniunktury na rynku nieruchomości w USA. W pewnym stopniu te pesymistyczne doniesienia zrównoważone zostały przez najnowszy odczyt indeksu zaufania amerykańskich konsumentów Conference Board, który znalazł się najwyżej od 8 miesięcy. To jednak nie wystarczyło do podniesienia kursów akcji.

Pocieszające jest to, że mimo przedłużającej się korekty, spadki na GPW nie były jak dotąd na tyle poważne, by zepchnąć WIG20 poniżej technicznych poziomów wsparcia. Pierwszy z nich tworzy dno przeceny z początku stycznia (2658 pkt), drugim jest dołek z końca listopada ub.r. (2612 pkt). Jednocześnie ciągle w zasięgu ręki są szczyty hossy.

Jutro w centrum zainteresowania będą wyniki posiedzenia FOMC, czyli amerykańskich władz monetarnych. Inwestorzy zapewne zadają sobie pytanie, czy decydenci z Benem Bernanke na czele dadzą w tradycyjnym komunikacie jakieś nowe wskazówki co do polityki pieniężnej w najbliższej przyszłości. Kwestia polityki monetarnej jest gorącym tematem zresztą nie tylko w USA. Dziś stopy procentowe podwyższył siódmy raz z rzędu (do 6,5 proc.) bank centralny Indii.