Jedynie przed południem WIG20 wyraźnie zyskiwał (maksymalnie sięgnął 2823 pkt), ignorując niepokojące doniesienia z Chin, gdzie nasiliły się obawy przed rychłą podwyżką stóp procentowych, zaś agencja Moody’s ostrzegła, że zaangażowanie banków na rynku pożyczek dla samorządów jest aż o 1/3 większe od oficjalnych szacunków, co może negatywnie wpłynąć na ocenę ratingową tychże banków.
Po południu optymizmu na GPW nie udało się jednak podtrzymać. WIG20 zaczął się systematycznie osuwać, do czego przyczyniły się nie najlepsze dane makro ze świata. Rozczarował odczyt indeksów PMI dla sektora usług strefy euro. Bardziej od prognoz spadła z kolei w maju sprzedaż detaliczna w eurolandzie. Po południu doszły do tego dane z USA – majowe zamówienia w przemyśle powiększyły się w mniejszym stopniu, niż się spodziewano.
Cały czas napływają też kolejne informacje na temat Grecji. Tym razem inwestorzy odetchnęli z ulgą, bo według doniesień prasowych Europejski Bank Centralny przestanie akceptować greckie obligacje jako zabezpieczenie pożyczek udzielanych tamtejszym bankom komercyjnym dopiero, kiedy wszystkie trzy główne agencje ratingowe uznają Helladę za bankruta. W poniedziałek kwestia ta wywołała obawy, kiedy agencja S&P ostrzegła, że uzna uzgadniane właśnie rolowanie greckiego długu za „selektywną niewypłacalność”.
O ile ostatecznie WIG20 zdołał wczoraj pójść w górę (o 0,3 proc.), to znacznie słabiej prezentuje się sytuacja małych spółek, a więc zdecydowanej większości firm notowanych na GPW. Indeks sWIG80 stracił wczoraj 0,7 proc. Tutaj wyraźnie osłabł entuzjazm widoczny w poprzednim tygodniu. Efekt jest taki, że sWIG80 nie tylko nie zdołał powrócić do przebitego w połowie czerwca poziomu wsparcia (dołki intraday z 15 marca i 23–24 maja tuż powyżej 12200 pkt), ale co gorsza zaczyna znów kierować się ku czerwcowemu dołkowi (niespełna 11 800 pkt intraday).
Tutaj trudno mówić o tym, że negatywne sygnały z minionego miesiąca zostały anulowane. A skoro tak, to jest prawdopodobne, że dalszy bieg wydarzeń będzie się odbywał właśnie zgodnie z tymi sygnałami, czyli nie obędzie się bez przetestowania dołka. Taka groźba szczególnie nie powinna dziwić, skoro to właśnie małe spółki są uznawane za najbardziej wrażliwe na koniunkturę gospodarczą w naszym kraju, a przecież ostatnie dane (zwłaszcza z przemysłu) nie napawają optymizmem.