Z rana na europejskich parkietach zapanowały lekkie zwyżki, bo wieczorna zapowiedź dymisji Silvio Berlusconiego powiązania z obietnicą przyjęcia planu reform dała graczom nadzieję, że jakość władzy i stan włoskich finansów rzeczywiście mogą się poprawić.
Inwestorzy cały czas pilnie obserwowali jednak sytuację na rynku włoskich obligacji. I gdy tylko ich rentowność (w przypadku 10-latek) po raz pierwszy od wprowadzenia euro przebiła poziom 7 proc., indeksy szybko skierowały się na południe.
Poziom 7 proc. jest newralgiczny, bo gdy został on przekroczony w przypadku rentowności papierów Grecji, Irlandii i Portugalii wszystkie te kraje rychło prosiły o pomoc finansową z zewnątrz.
Inwestorzy nie uwierzyli, że we Włoszech rzeczywiście są szanse na polityczną zgodę i działania na rzecz uzdrawiania sytuacji finansowej. Problem w tym, że o ile Grecji czy Portugalii unijne instytucje we współpracy z MFW były w stanie pomóc, to w przypadku Włoch takie wsparcie ze względu na niewystarczające środki może okazać się niemożliwe.
Najwięcej do stracenia na włoskich kłopotach mają banki i to ich akcje przeceniono dziś najsilniej. W samym Mediolanie papiery niektórych banków taniały po ponad 5 proc., a giełdowy indeks FTSE MIB spadał o ponad 4 proc. Jeszcze więcej, nawet o 9 proc., taniały papiery banków na parkiecie w Atenach. Inwestorzy wciąż czekają tam na nowy rząd, po tym jak Jeorjos Papandreu w końcu oficjalnie podał się do dymisji.