Rentowności włoskich obligacji przekroczyły Rubikon powyżej 7 proc. dla 10-latek, co na innych rynkach wywołało natychmiast paniczne reakcje (środowe -3,7 proc. na S&P 500 to największy spadek od 18 sierpnia). Jest to dosyć zrozumiałe: w okresie trwania obecnego kryzysu strefy euro jeszcze żaden kraj, którego papiery skarbowe przekroczyły tę barierę, nie wrócił poniżej niej. Zgodnie z typowym schematem ta panika udzielała się również zarówno politykom, jak i instytucjom, i w efekcie nasilenie interwencji ECB ponownie zbiło rentowności włoskich papierów w dół. Uśrednienie ścieżki greckich, irlandzkich i portugalskich papierów po osiąganiu poziomu rentowności 10-latek, do którego włoskie papiery dotarły w poniedziałek (6,57 proc.), sugeruje, że ten okres spadku rentowności powinien potrwać nieco ponad dwa tygodnie. Potem niestety trend wzrostowy rentowności powinien powrócić, a za trzy miesiące mielibyśmy kolejną falę wyprzedaży, tym razem celującą w rentowności zbliżającej się do 9 proc. Wszystko wskazuje na to, że decydentom strefy euro pozostało już niewiele czasu na wdrożenie działań, które odwrócą trendy. Jeśli chodzi o Włochy, to zapewne szybko dojdzie tam do zmiany rządu i zapowiedzi drastycznych cięć wydatków. Co do ECB, to kolejnym krokiem będzie być może decyzja o rezygnacji z wymogu tzw. sterylizacji skupowanych zagrożonych aktywów (do tej pory wymóg antyinflacyjnie nastawionych Niemców). Taki krok zostałby zapewne przez rynki odebrany jako odpowiednik decyzji Rezerwy Federalnej z marca 2009 roku o rozpoczęciu luzowania ilościowego. I wreszcie gdzieś tam na horyzoncie majaczy odległa perspektywa politycznej decyzji o rozpoczęciu działań zmierzających do wprowadzenia strefy euro na etap – choćby częściowej – unii fiskalnej (bez tego jej dalsze funkcjonowanie wydaje się być mało prawdopodobne na dłuższą metę).
Obecne zachowanie spreadu pomiędzy rentownościami włoskich 10-latek i 2-latek bardzo przypomina to, co na tym rynku działo się latem 1992 roku, a więc w trakcie trwania kryzysu poprzednika strefy euro, czyli Europejskiego Systemu Walutowego. Co ciekawe, apogeum rozszerzania się spreadów i początek procesu ich normalizacji nastąpiło we wrześniu 1992 roku, a więc dokładnie w momencie, w którym z węża walutowego ERM wypadł brytyjski funt. Co jeszcze ciekawsze, bessa na europejskim rynku akcji (DJIA Euro Stoxx) skończyła się tuż później, na początku października 1992 roku. Dokładnie wtedy rozpoczęła się fala hossy, która trwała przez następne prawie 8 lat.
Na krótką metę różne analogie techniczne sugerują, że obecna słabość na rynkach powinna potrwać do ostatniego tygodnia listopada. S&P 500 powinien się w okolicach 20 listopada znaleźć gdzieś w obrębie strefy wsparcia pomiędzy 1175 a 1200. Na WIG20 odpowiednikiem tych poziomów wydaje się być przedział 2203–2222.