Akcje
Czwartkowa sesja nie zapowiada wielkich emocji. Reakcję inwestorów wywołać mogą jedynie dane z amerykańskiego rynku pracy, ale na powtórkę środowej sesji, która zakończyła się efektowną zwyżką indeksów, trudno liczyć. Co nie znaczy, że nie zobaczymy kontynuacji zwyżek. Rynkowe byki są w rewelacyjnej formie, więc siłą rozpędu szampańskie nastroje mogą się utrzymać na parkiecie. Amerykanie sprawili prezent rynkom i po długich bojach rzutem na taśmę osiągnęli porozumienie w sprawie amerykańskiego budżetu, co oddaliło przynajmniej na jakiś czas zagrożenie klifem fiskalnym. Rodzimi gracze takiej okazji nie mogli przegapić i przyłączyli się do ogólnoświatowej euforii wywołanej zakończeniem negocjacji za Atlantykiem. WIG20 przez chwilę rósł nawet 2 proc., ale tak okazałej przewagi nie udało się dowieźć do zamknięcia.
Trend wzrostowy wciąż obowiązuje, a 1,67-proc. zwyżka WIG20 też jest nie do pogardzenia. Najwięcej powodów do zadowolenia mieli posiadacze akcji spółek paliwowych. Notowania PKN Orlen i Lotosu poszybowały odpowiednio o 5 i 2,8 proc. Spółki te wciąż należą do lokomotyw rozpoczętej w drugiej połowie ubiegłego roku hossy. Lepiej od rynku wypadły też spółki węglowe (JSW, Bogdanka) i PGE. Z blue chipów pod kreską znalazło się jedynie PZU. Trzeba jednak pamiętać,?że gigant w ciągu ostatniego półrocza dał inwestorom już zarobić kilkadziesiąt procent. Inwestorzy najwyraźniej uznali, że papiery spółki są już zbyt drogie. Zwyżka objęła swym zasięgiem także małe i średnie spółki. Największym wzięciem cieszyły się papiery Sfinksa, drożejąc aż o 33 proc. w reakcji na informację o pojawieniu się w akcjonariacie Altus TFI z ponad 9,5-proc. udziałem.
Waluty
Poprawę nastrojów na rynkach finansowych wykorzystał złoty i zyskał na wartości do głównych walut. Rosnący apetyt na ryzyko sprawił, że inwestorzy odwrócili się od dolara, który osłabił się względem większości walut. Skorzystało na tym oczywiście euro, które przez chwilę wyceniane było nawet po 1,33 dol., czyli najwyżej od maja. W drugiej połowie dnia amerykańska waluta odrobiła część strat. W końcówce środowych notowań za euro płacono 4,06 zł, a dolar kosztował 3,07 zł.
Surowce
Ceny ropy naftowej poszybowały do najwyższego poziomu od października ubiegłego roku na fali optymizmu wywołanego pomyślnym zakończeniem negocjacji budżetowych w USA. Dzięki uniknięciu klifu fiskalnego przynajmniej na jakiś czas udało się odsunąć widmo recesji największej światowej gospodarki. Pogorszenie sytuacji za Atlantykiem oznaczałoby spadek popytu na paliwa, co oczywiście odbiłoby się na cenach surowca. Pod koniec środowego handlu za baryłkę ropy Brent płacono prawie 113 dol.