Zbadaliśmy powojenne dzieje Wall Street. Okazuje się, że po roku, w którym zwyżka S&P500 wyniosła co najmniej 20 proc. (zakładając że taki właśnie będzie bieżący rok), kolejny rok przynosił wzrost średnio o około 10 proc. Dodatnie stopy zwrotu zostały przy tym zanotowane w 14 z 18 przypadków (78 proc.). No dobrze, ale trzeba brać też pod uwagę, że bieżący rok to już piąty rok hossy na Wall Street. W tym czasie indeks urósł o ponad 90 proc. (licząc od końca 2008 r.). Okazuje się jednak, że i pod tym względem historia niekoniecznie wróży rychły koniec dobrych czasów. 5-letnia stopa zwrotu przekroczyła 90 proc. dotąd pięć razy – w latach: 1954, 1958, 1986, 1989 oraz 1997. W kolejnym roku S&P500 urósł średnio o 11,4 proc. (zyski zanotowano w 4 z 5 przypadków).
Na razie hossie na Wall Street zdaje się sprzyjać nie tylko kontynuacja QE (aktywa Fedu przekroczyły 3,8 bln USD), ale też pozytywne momentum, jeśli chodzi o wyniki spółek. Według prognoz zyski powinny w przyszłym roku bić historyczne rekordy.
Reasumując, są ciągle szanse na kontynuację dobrej passy na najważniejszym rynku świata pod warunkiem braku negatywnych niespodzianek z amerykańskiej gospodarki i przy założeniu, że mamy jeszcze trochę czasu na koniec QE.