Wcześniej doszło do odwrócenia tendencji na rynku ropy naftowej. W pewnym sensie to właśnie od ropy wszystko się zaczęło. Systematyczne odbicie jej cen kreuje scenariusz, w którym tendencje deflacyjne na świecie osiągnęły punkt kulminacyjny i teraz podążamy już w kierunku dodatniej inflacji. Nie dziwi więc, że inwestorzy odwracają się od długoterminowych obligacji o stałym oprocentowaniu. Stąd mamy gwałtowny powrót rentowności niemieckich Bundów z okolic 0,1 proc. do ok. 0,5 proc.

Oczywiście na rynku ciągle obecny jest gracz, który miesięcznie wydaje 60 mld euro na skup papierów – Europejski Bank Centralny. Jeszcze kilka tygodni temu powszechny konsensus zakładał, że nie należy walczyć z EBC. Teraz jednak część inwestorów zaczęła zmieniać front – wyskok rentowności interpretować można jako grę pod to, że EBC ograniczy skalę zakupów w ramach QE. Jednym z paradoksów tej sytuacji jest to, że wyprzedaż obligacji w eurolandzie idzie w parze z... umocnieniem euro względem dolara. Także ten ruch interpretować można częściowo jako dyskontowanie ograniczenia QE. Pierwszym poważnym testem dla nowo narodzonej tendencji na rynku eurodolara będą piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Jeśli okażą się słabe, będzie to kolejny impuls do spekulacji na temat odroczenia terminu podwyżek stóp w USA, a tym samym dalszego umocnienia euro/osłabienia dolara.