Zakres wahań WIG20 wyniósł zaledwie 12 pkt, mWIG40 15 pkt, a sWIG80 tylko 36 pkt. Żaden z indeksów nie mógł obrać zdecydowanego kierunku, „falując" jak chorągiewka na wietrze w zależności od chwilowego układu nastrojów na rynku. Za tym pozornie nudnym obrazem kryje się jednak kilka istotnych dla inwestorów kwestii.

Pierwsza i najważniejsza jest taka, że mimo indeksowego marazmu, notowania akcji aż 27 spółek ustanowiły w poniedziałek roczne maksima. W gronie tym znalazły się zarówno większe spółki, jak PGNiG, GPW czy ING Bank, jak również mali emitenci, na przykład Procad czy Remak. Warto śledzić statystyki dotyczące dwunastomiesięcznych szczytów, wśród rekordzistów bowiem znaleźć można firmy, których kursy akcji kontynuują długoterminowe trendy lub wybijają się z okresowych konsolidacji. Dla fanów gry z trendem lub szukania okazji do jego rozpoczęcia, roczne ekstrema mogą być więc dobrym „filtrem" przy szukaniu propozycji do portfela.

Druga ważna kwestia jest taka, że spółki, których ceny akcji osiągnęły w poniedziałek roczne minima, były tylko dwie – IBSM oraz Drop. Oceniając więc poniedziałkową sesję nie przez pryzmat dorobku indeksów, ale pod kątem relacji liczby spółek na dwunastomiesięcznych szczytach do tych, które spadły do rocznych minimów, zdecydowane zwycięstwo należy przypisać bykom.

Na szerokim rynku warszawskiego parkietu najbardziej na plus wyróżniała się w poniedziałek Alma Market. Akcje handlowej spółki drożały w porywach o 20 proc., do 16,91 zł. Na jej wykresie tworzy się formacja podwójnego dna, która zgodnie z teorią analizy technicznej zapowiada zmianę kierunku trendu na wzrostowy. Najsłabszym podmiotem na rynku był z kolei Kerdos. Akcje chemicznej spółki taniały nawet o 7,5 proc., do 1,35 zł, co może sugerować powrót ceny na ścieżkę bessy.

[email protected]