To najlepsza taka okazja od wielu tygodni. Co więcej, nie jest wykluczone, że taka korekta przedłuży się do stycznia.

W piątek WIG20 zawrócił z wyznaczonego tego samego dnia ponadsześcioletniego dołka na poziomie 1807,89 pkt, żeby zakończyć sesję na 1868,24 pkt. Na wykresie dziennym została wyrysowana potężnych rozmiarów świecowa formacja młota. Poniedziałkowy wzrost tę formację potwierdził.

Krótkoterminowe wyprzedanie indeksu dużych spółek, rozmiary wspomnianej formacji młota, ale też i przejęcie inicjatyw przez kupujących powyżej „okrągłego" poziomu 1800 pkt sugerują, że piątkowy zwrot może zainicjować nieco dłuższe i większe odbicie. Historia ostatnich miesięcy uczy, że w przypadku pojawienia się analogicznych popytowych sygnałów (aczkolwiek nie tak mocnych jak ten teraz), zwykle dochodziło do wygenerowania trwającego około 1,5 tygodnia wzrostowego odbicia. Wprawdzie później WIG20 wracał do trendu spadkowego, ale tym na razie się nie zajmujemy. Przyjdzie na to czas, gdy WIG20 wróci w okolice psychologicznej bariery 2000 pkt, która może stać się celem tejże korekty.

Jeszcze jedno przemawia za tym, że grudzień na GPW upłynie pod znakiem korekcyjnego odreagowania wcześniejszych spadków. Otóż WIG20 spada nieprzerwanie już siedem kolejnych miesięcy. To najdłuższa taka seria od 2000 r., gdy przecena trwała przez osiem miesięcy. Zwykła statystyka nakazuje założyć, że z każdym miesiącem znacząco rośnie prawdopodobieństwo odbicia (uwaga: odbicia, nie zmiany trendu).

Analiza techniczna sytuacji na wykresie dziennym WIG20 wskazuje na spore prawdopodobieństwo wzrostowej korekty. Jest też cień szansy, że potrwa ona nie tylko wspomniane 1,5 tygodnia, ale nawet do końca roku. To jednak będzie wymagało zbiegu kilku okoliczności. Po pierwsze, inwestorzy muszą dojść do wniosku, że ryzyko polityczne już zostało uwzględnione w cenach. Po drugie, pod koniec roku fundusze nie będą redukowały w swoich portfelach udziału spółek tracących w tym roku na wartości. Po trzecie, amerykański Fed, podnosząc w połowie miesiąca stopy procentowe, musi przekonać rynki, że gospodarka USA jest na tyle silna, że podwyżki nie zahamują jej wzrostu. I po czwarte, ten sam Fed musi też zasugerować, że z kolejnymi podwyżkami wcale się nie będzie spieszył. Czy to realne? Owszem. Podkreślam jednak, że ruch do góry nie będzie oznaczał końca bessy na GPW.