Można jednak uznać, że ostatnie zwyżki to reakcja na brak niespodzianek – in minus – ze strony FOMC, ryzyko pojawienia się których zostało uwzględnione spadkami cen akcji z I połowy grudnia.
Można zaryzykować tezę, że rozpoczęta we wtorek zwyżka dotrwa do początku stycznia, a w trakcie jej trwania S&P 500 dojdzie do silnej strefy oporu wyznaczonej przez tegoroczne lokalne szczyty indeksu.
FOMC zaczął podnosić oprocentowanie funduszy federalnych w momencie, w którym zmiana roczna CPI (+0,44 proc. w listopadzie) przekroczyła poziom stóp (0,25 proc.), a stopa bezrobocia wynosi 5 proc. W dwu poprzednich pokryzysowych okresach (po wyjściu gospodarki USA z recesji z 2001 r. i lat 2008–2009) FOMC zaczynał podnosić stopy, gdy roczna dynamika CPI wynosiła odpowiednio +2,45 proc. i +2,9 proc., a stopa bezrobocia wynosiła odpowiednio 6,6 proc. i 5,6 proc. We wcześniejszym cyklu początek wzrostu oprocentowania funduszy federalnych ze stycznia 1987 r. nastąpił, gdy dynamika CPI wynosiła +1,18 proc., a stopa bezrobocia 6,6 proc. Jak widać, tym razem początek zaostrzania nastąpił przy niższej niż w przeszłości dynamice wskaźnika inflacji i przy niższym poziomie bezrobocia. W tych poprzednich cyklach początek wzrostu stóp Fedu wyprzedził recesję w USA o kolejno 3,5 roku, 7 lat i 4 lata, a by wywołać recesję, stopy musiały wzrosnąć o 3,5–4,25 pkt proc. Gdyby obecnie miało być podobnie, to kolejnej recesji w USA można by się spodziewać najwcześniej w 2019 r. po wzroście stóp do poziomu powyżej 3,5 proc. Upraszczając sprawę maksymalnie, w trzech ostatnich cyklach sygnałem z wyprzedzeniem ostrzegającym przed nadchodzącą recesją w USA było zbliżenie się do siebie rocznej dynamiki CPI oraz poziomu stopy bezrobocia.
WIG20 wykazywał w ostatnich latach zadziwiająco wysoką korelację (0,8) z cenami amerykańskich wysokorentownych obligacji. Te zaś są w regularnej bessie wywołanej spowodowanym najniższymi od 2009 r. cenami ropy naftowej pogorszeniem się perspektyw amerykańskich firm wydobywających gaz i ropę z łupków. Typowa sezono-wość cen ropy sugeruje podwójne dno grudniowo-lutowe, ale na razie nie za bardzo wiadomo, co poza dalszą silną de-stabilizacją sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie mogłoby poderwać ceny surowców energetycznych do góry.