Jeśli bazować na danych miesięcznych, to w przeszłości (licząc od lat 70.) takie prawie dwuletnie dołki w zdecydowanej większości przypadków faktycznie pojawiały się albo na początku recesji, albo już w jej trakcie. Warto podkreślić, że w takim momencie często nie było jeszcze wiadomo, że to recesja, bo oficjalne daty podawane są przez instytut NBER z wielomiesięcznym opóźnieniem.

Przed mechanicznym traktowaniem ostatnich wydarzeń na Wall Street jako zapowiedzi recesji przestrzega jednak przykładowo sprawdzony wskaźnik z rynku pracy. Chodzi o wielkość zatrudnienia w agencjach pracy tymczasowej, które zwykle najszybciej reagują na zmiany w gospodarce. Szczyt zatrudnienia w tym sektorze następował w poprzednich dwóch cyklach na wiele miesięcy przed rozpoczęciem recesji – a raz (lata 2006–2008) nawet poprzedzał szczyt na Wall Street. Co prawda styczniowe dane pokazały spadek zatrudnienia najsilniejszy od 2009 r., ale to chyba nie uprawnia do twierdzenia, że rozpoczął się trwały trend spadkowy, skoro jeszcze w grudniu odnotowano rekord.

Po siedmiu latach od poprzedniej recesji amerykańska gospodarka i giełda są w takim punkcie cyklu, że rozważania na temat kolejnej recesji stają się coraz częstsze. Zauważmy jednak, że takie obawy być może pomogą odsunąć w czasie podwyżki stóp procentowych za oceanem.