Wydaje się, że ten spadek można traktować jako „ruch powrotny" do wsparcia na poziomie 1900 pkt, które osiągnięte zostało w czwartek.
Cztery historyczne precedensy dla ostatniego zachowania WIG20 – czyli wyjścia z okolic dwuletniego dołka na poziom trzymiesięcznego maksimum – za które można uznać zwyżki indeksu po dołkach z października 1998 r., października 2001 r., lutego 2009 r. oraz maja 2012 r. sugerują, że kwietniowe osłabienie to jedynie korekta w ramach większej fali wzrostowej.
W dwóch z tych czterech przypadków podobne do wygenerowanego w marcu na WIG20 sygnały (styczeń 1999 r., kwiecień 2010 r.) poprzedzały dalszą silną hossę trwającą przez następne 14–24 miesięcy. W dwóch pozostałych przypadkach (sygnały w październiku 2001 r. oraz lipcu 2012 r.) wzrosty kontynuowane były przez następne trzy do sześciu miesięcy.
Jedni, pamiętając gwałtowne zmiany trendu na Wall Street, które następowały na początku I kwartału tego roku i IV kwartału 2015 r., za przyczynę kwietniowego osłabienia uznawali po prostu zaprzestanie „sztucznego" podtrzymywania cen akcji na wysokim poziomie. Inni wskazywali na to, że słabość miało jedno z głównych źródeł w Azji, ale nie, jak się tego można było spodziewać, w Chinach, lecz w Japonii, gdzie nastąpił nawrót słabości sektora bankowego. Inwestorzy nie są pewni, jak japońskie banki poradzą sobie w środowisku ujemnego oprocentowania rezerw przechowywanych w banku centralnym (część z nich już poinformowała klientów o wprowadzeniu opłat za przechowywanie depozytów). Opublikowany na początku kwietnia wskaźnik Tankan, spadając do najniższego poziomu od 2013 r., potwierdził słabość japońskiej gospodarki. Spadkom cen akcji trwającym na świecie od wiosny ub.r. towarzyszyło umocnienie jedna do dolara, co można było odczytywać jako efekt zamykania „yen carry trades". Takie transakcje – kupowania aktywów na świecie za pożyczone jeny – były otwierane przez spekulantów w minionych latach w oparciu o założenie, że zwiększający systematycznie skalę „druku pieniądza" prowadzonego w ramach polityki QE japoński bank centralny niejako „gwarantuje" osłabienie jena. Od dziesięciu miesięcy to założenie okazuje się fałszywe, a od końca marca trwa kolejna fala spadku USD/JPY. To ostatnie zjawisko nie potwierdza wzrostów cen akcji, do których doszło od stycznia, ale pięciofalowy wzór widoczny na wykresie USD/JPY od listopada sugeruje, że odreagowanie w górę powinno rozpocząć się w ciągu najbliższych kilku tygodni.