I faktycznie, przynajmniej jeśli chodzi o Wall Street, wrzesień okazał się dość nerwowy. A przecież dopiero przed nami październik, który historycznie zasłynął jako „miesiąc krachów", takich jak w 2008 r. (minus 17 proc.) czy też w 1987 r. (minus 22 proc.). Ciekawe jest jednak to, że te skrajne przypadki były raczej wyjątkami od reguły. Statystyki mówią bowiem, że mimo tych „wpadek" październik w ostatnich 30 latach był... najlepszym miesiącem roku, ze zwyżką S&P 500 o 1,9 proc. (bazując na medianach).

Oczywiście do tego rodzaju statystyk warto podchodzić z odpowiednio dozą ostrożności. Niemniej u progu ostatniego kwartału 2016 r. warto zastanowić się nad szansami i zagrożeniami. Zacznijmy od czynników ryzyka. O fenomenalne stopy zwrotu będzie trudno, z uwagi na wygórowane wyceny akcji w USA, które na dłuższą metę mogą nie wytrzymać konfrontacji z podwyżkami stóp procentowych. Październik to jednocześnie kulminacyjny etap kampanii przed wyborami prezydenckimi – ostatnio rynek ucieszył się z domniemanej wygranej Hillary Clinton w pierwszej debacie, ale kto wie, czy dyskontowanie jej przewagi nad Donaldem Trumpem nie jest przedwczesne. A co z szansami? Z tzw. konsensusu analityków wynika, że przyszłoroczne zyski spółek z S&P 500 będą o 14 proc. wyższe niż tegoroczne – to duży plus.