W efekcie już finał wczorajszego rozdania był ostrzeżeniem, iż rynki bazowe szukają poważniejszego cofnięcia. W istocie wtorek na Wall Street okazał się najgorszą sesją dla indeksów od ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w USA, a więc od początku kilkumiesięcznego trendu wzrostowego, który rozlał się optymizmem i został powielony na wielu innych rynkach. O poranku nie było więc pytania, czy WIG20 dziś spadnie, ale jak mocna będzie odpowiedź GPW na przecenę na rynkach bazowych. W pierwszych wymianach WIG20 oddał 1,5 procent, niemal dwa razy więcej niż niemiecki DAX. W kolejnych godzinach strata koszyka największych spółek przekroczyła 2 procent, ale otoczenie zaczęło szukać stabilizacji, a w finale korektę wczorajszej słabości zaczęła kreślić również Wall Street. Z perspektywy końca sesji widać, iż rozdanie miało trzy czytelne fazy – poranną przecenę, zastąpioną konsolidacją i wreszcie wzrostowy finał, który zredukował spadek WIG20 do 1,28 procent. Dla zwolenników analizy technicznej sesja była grą o ważne wsparcia. Poranek przyniósł naruszenie linii trendu wzrostowego, a kolejne godziny spotkanie indeksu z psychologiczną barierą 2200 pkt. W finale trend został obroniony, ale w czwartkowe notowania rynek wejdzie z mocnym ostrzeżeniem przed dalszymi spadkami. Skorelowanie WIG20 z innymi indeksami było ostatnio na tyle wysokie, iż przebicie przez wykres S&P500 linii trendu wzrostowego musi być traktowane w kategoriach ostrzeżenia przed trwałą presją spadkową z rynków bazowych. Jeśli jednak korekta w otoczeniu zostanie szybko wygaszona, to naruszenie trendu na wykresie indeksu zmieni się w przedłużenie konsolidacji, której symbolicznymi granicami są rejony 2300 pkt. na północy i 2190 pkt. na południu. Szersza perspektywa pozostaje bez zmian. Dane makro płynące z głównych gospodarek sygnalizują, iż cofnięcia będą ledwie korektami nieco przesadnego optymizmu z ostatnich miesięcy niż końcem trendów wzrostowych.
Adam Stańczak
e-mail: [email protected]