Już początek środowej sesji był obiecujący. WIG20 na starcie zyskał 0,6 proc. Co prawda godzinę później był już pod kreską, ale była to tylko chwilowa słabość naszego rynku. Od tego momentu zaczęło się bowiem mozolne, aczkolwiek systematyczne zdobywanie przez indeks 20 największych firm naszego rynku coraz to wyższych poziomów.

Bez echa przeszła przez rynek decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie, co zresztą było zgodne z oczekiwaniami. Podstawowa stawka dalej wynosi 1,5 proc. i nie zanosi się, aby miało się to szybko zmienić.

Momentem przełomowym środowej sesji okazał się natomiast start notowań w Stanach Zjednoczonych. Inwestorzy na Wall Street ruszyli do zakupów, co podziałało na wyobraźnie również graczy w Warszawie. W efekcie pod koniec dnia kolor zielony na naszym parkiecie znów zaczął świecić mocniej. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,6 proc. Tradycyjną tego tygodnia stało się, że GPW prezentuje się wyraźnie lepiej niż większość innych europejskich rynków. Tak też było w środę. Niemiecki DAX tuż przed zamknięciem notowań tracił 0,2 proc., zaś francuski CAC40 rósł, ale jedynie 0,1 proc. WIG20 należał do grona najsilniejszych rynków, ale nie zdołał dorównać węgierskiemu indeksowi BUX czy też rosyjskiemu RTS. Zyskały one po 1,4 proc. Dobrą informacją jest o, że WIG20 po środowej sesji wyraźnie oddalił się od psychologicznej bariery 2200 pkt. Jakby tego było mało coraz śmielej można myśleć o ataku na 2300 pkt. Do tego poziomu brakuje już tylko 46 pkt.

Co nas czeka w czwartek? Kalendarz makroekonomiczny nie rozpieszcza więc trudno oczekiwać, aby przełożył się on na większą aktywność inwestorów. Szczególnie, że wielu z nich czeka już na piątek, kiedy to zostaną opublikowane przede wszystkim dane z amerykańskiego rynku pracy.