Akcje i inne ryzykowne aktywa zyskują na wartości, tracą natomiast obligacje Niemiec czy Stanów Zjednoczonych. Powoli wracamy do koncentrowania się na danych ekonomicznych i próbie przewidzenia kolejnych kroków banków centralnych.
Otwarte pozostaje pytanie o tempo wzrostu gospodarczego w krajach rozwiniętych. Badania koniunktury sugerują znaczące przyspieszenie aktywności gospodarczej, podczas gdy dane „twarde" tego nie potwierdzają. Ewentualny słabszy odczyt amerykańskiego PKB za I kwartał może być więc dla rynku jak zimny prysznic, choć wielu ekspertów już zrewidowało swoje oczekiwania dotyczącej tej danej.
W zupełnie odmiennej sytuacji jesteśmy w Polsce. Tempo wzrostu PKB, po słabym 2016 r., ma szansę na bardzo szybkie odbicie i to już w I kwartale. Oceniam, że czwórka z przodu jest możliwa, z wielu przyczyn, również statystycznych. W II kwartale to tempo może trochę spowolnić, ale końcówka roku ponownie powinna być mocna. Rozczarowanie reflacją na rynkach rozwiniętych i solidne fundamenty naszej gospodarki w dalszym ciągu powinny wspierać rynek polskich obligacji. Bacznie należy jednak obserwować procesy inflacyjne. Jeśliby się okazało, że szybsze tempo wzrostu przełoży się na presje płacowe i w konsekwencji inflację, RPP może postraszyć rynek groźbą zacieśniania polityki monetarnej.