Nie było to tak powszechnym zachowaniem, co oznaczało względną przewagę krajowego parkietu. Co ważne, od lepszej strony pokazały się nie tylko duże spółki, ale także te mniejsze i średnie.

Miniony tydzień kończył się wyraźnie pozytywną nutą. Przerwana została bowiem negatywna passa jednoznacznie złych informacji. Inwestorzy zaczęli już dyskontować zbliżająca się recesję, co jest niezwykle mało realnym scenariuszem. Comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy był tak dobry, że powinien przynajmniej na jakiś czas położyć kres recesyjnym oczekiwaniom. Nałożyły się na to kolejne pozytywne czynniki, jak obniżka stopy rezerw obowiązkowych w Chinach czy zaplanowane na początek tego tygodnia pierwsze po dłuższej przerwie osobiste rozmowy przedstawicieli handlowych USA i Chin. To nie wszystkie optymistyczne sygnały. Szef Rezerwy Federalnej zasygnalizował bowiem swoją elastyczność co do przyszłych zmian kosztu pieniądza, a publikowany przez Bank of America Merrill Lynch wskaźnik Bull&Bear po raz pierwszy od czerwca 2016 roku wskazał na sygnał kupna dla ryzykownych aktywów. To mieszanka doprowadziła do sporego rajdu w piątek i ciężko było dzisiaj o jego prostą kontynuację. W Europie na głównych parkietach dominowały więc lekkie spadki, ale wiele rynków wciąż na wartości zyskiwało. Prym na Starym Kontynencie wiodły niemieckie małe spółki oraz polskie duże przedsiębiorstwa. Oznaczało to możliwość poprawy perspektyw gospodarczych z bardzo nisko ustawionej półki przez słabe odczyty wskaźników PMI. Dzięki wysokiemu zamknięciu indeks WIG20 zyskał aż 2%, ale także małe i średnie spółki wyróżniały się pozytywnie. Tym samym poprawa klimatu nie obejmowała wąskiego grona spółek, ale rozlała się po warszawskim parkiecie dość szeroko. Prawdziwy test rynku dopiero jednak przed nami, gdyż krajowe blue chipy przekroczywszy psychologiczny poziom 2300 pkt. po raz kolejny wykazują zakusy do opuszczenia górą kreślonej o wielu miesięcy konsolidacji.

Łukasz Bugaj, CFA