Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Pomimo niemal ośmioprocentowego spadku na giełdzie w Szanghaju, notowania kontraktów futures w Europie i USA wyraźnie sugerowały na odbicie po piątkowej przecenie i rzeczywiście nastąpiło ono po otwarciu. Przez większość dnia zwyżki były jednak bardzo skromne, wzrosty przybrały na sile dopiero po rozpoczęciu sesji w USA i nadzwyczaj dobrej publikacji wskaźnika ISM w amerykańskim przemyśle, który wzrósł z 47,2 pkt. do 50,9 pkt., najwyższego poziomu od sierpnia, zdecydowanie bijąc konsensus. Ostatecznie DAX zyskał 0,5%, a najsilniejsze spośród europejskich indeksów FTSE MiB 1,0%.WIG20 wzrósł o 0,3%, sWIG80 o 0,4%, a mWIG40 spadł o 0,4%. Przez cały dzień GPW zachowywała się gorzej niż reszta świata, za co winę ponosiły ponownie Orlen (-3,5%) oraz Lotos (-3,3%). Dopiero końcówka dnia przeniosła główny indeks na kreskę, przede wszystkim dzięki olbrzymiemu popytowi na CDR (obroty 170 mln zł), który wyniósł akcje 4,2% w górę, na nowe maksima.
Na Wall Street od samego początku sesji miało apetyt na więcej, S&P500 zyskało 0,7%, a NASDAQ imponujące 1,3%, odzyskując dużą większość z piątkowych strat. Po raz kolejny potwierdza się, że w obliczu różnego rodzaju zdarzeń geopolitycznych żadna giełda nie może równać się odpornością z Nowym Jorkiem. Wisienką na torcie wczorajszego dnia było zupełnie abstrakcyjne zachowanie Tesli, której akcje drożały o 19,9% po informacji, że pierwszy analityk podwyższył rekomendację dla spółki powyżej 800$, wypowiedziach przedstawicieli Panasonic, że joint venture z Teslą zaczęło przynosić zyski, a także deklaracji innego producenta baterii elektrycznych (CATL), że rozpoczyna ich dostarczanie do samochodów wytwarzanych w Szanghaju. Notowania producenta elektrycznych samochodów wzrosły od początku roku o 86,5% (a ponad czterokrotnie od majowych dołków) pomimo jego ekspozycji na Chiny, a jego kapitalizacja przekroczyła 140 mld USD i jest wyższa niż łączna wartość Forda, GM oraz Fiata Chryslera.
W momencie pisania komentarza giełdy w Szanghaju i Gong Kongu zyskują po 1,3%, Nikkei zamknęło się 0,5% wyżej niż w poniedziałek. Notowania na kontrakty futures na indeksy europejskie sugerują około półprocentowe zwyżki po otwarciu, wciąż niższe niż to co powinniśmy zobaczyć w USA. Całość sumuje się w obraz, który do złudzenia przypomina to, co widzieliśmy w 2018 r., gdy właściwie tydzień za tygodniem pomimo niezwykle wysokich wycen akcje amerykańskie zwiększały dystans do reszty świata.
W cieniu wydarzeń na nowojorskim parkiecie liczba potwierdzonych zachorowań na koronawirusa wzrosła do 20624 (dzienny wzrost o 19,8%), a ofiar śmiertelnych do 427 (+18,3%). Druga osoba zmarła także poza Chinami kontynentalnymi, w Hong Kongu. Wszyscy operatorzy kasyn w Makau zostali poproszeni o wstrzymanie działalności na dwa tygodnie, tysiące osób zostały zmuszone do pozostania na japońskim statku wycieczkowym po tym, jak jeden z pasażerów przeszedł test na 2019-nCoV pozytywnie. Chiny stają się coraz bardziej odcięte od świata, loty na ich teren wstrzymały także linie Etihad i Emirates.
Zespół analiz BM Alior Banku
Wczoraj na giełdach za oceanem widoczne było odreagowanie ostatnich spadków. Najwięcej zyskiwał index Nasdaq. Producent samochodów elektrycznych Tesla zwyżkował ok. 20% i kurs zakończył notowania na poziomie 780 USD- najdroższe w historii. W przeciwną stronę poszły notowania spółki Alphabet- właściciela marek min. Google i Youtube. Pomimo lepszego niż oczekiwano zysku na akcję (15,35 USD) tempo wzrostu przychodów w czwartym kwartale jest najsłabsze od pięciu lat. Liczba ofiar koronawirusa wzrosła do 362 a liczba osób zakażonych wzrosła do 17405. W poniedziałek bank centralny Chin obniżył stopę reverse repo o 10 pb. i zachęca banki do wzmożenia akcji kredytowej w celu ograniczenia wpływu koronawirusa na rynek. Również rynek ropy zanotował wczoraj spadki. Ropa WTI spadła o 2,5% natomiast Brent o 4%.