GG Parkiet

To oznacza, że do umownej granicy bessy brakuje mu zaledwie 0,5 pkt proc. Pod koniec 2018 r. zanotował korektę o takiej samej skali i zatrzymała się ona dokładnie na granicy bessy. Czy teraz może być podobnie? Kilka czynników sugeruje, że niekoniecznie. Po pierwsze, trochę ponad rok temu Fed zatrzymał cykl podwyżek stóp i to wystarczyło, by S&P 500 zaczął odrabiać straty. Teraz, choć zdecydował się na bardziej gołębi ruch, reakcja rynku była nieporównanie mniejsza, żeby nie powiedzieć żadna. Po drugie, na przełomie 2018 i 2019 Powell bał się inflacji, a teraz boi się epidemii koronawirusa. Po trzecie, na rynkach panuje rekordowo wysoka zmienność (przykładowo indeks surowcowy CRB zanotował największy w swojej historii dzienny spadek notowań o 7 proc. ). I w końcu po czwarte, w trwającej od kilku tygodni panicznej wyprzedaży korekty stanowią swego rodzaju sprawdzian siły popytu. I jak na razie te sprawdziany są oblewane. Korekty bardziej przypominają to, co w giełdowym slangu nazywane jest „odbiciem zdechłego kota". Kapitał spekulacyjny łapie na chwile „spadające noże", a potem ucieka. Widać to było bardzo dobrze po wtorkowym zachowaniu WIG20. Choć indeks zaczął z przytupem, bo zyskiwał do południa nawet 2 proc., to w drugiej fazie sesji oddał cały ten dorobek i finiszował, atakując poziom 1600 pkt. Po raz ostatni WIG20 był tak nisko w kwietniu 2009 r.