Deprecjacja naszej waluty nie zwalnia tempa. Złoty tracił przed południem do zdecydowanej większości dewiz po ponad 2 proc. (silniejszy był tylko wobec norweskiej korony i koreańskiego wona). Największą słabość widać wobec głównych walut. Dolar drożał już do 4,2588 zł, a więc znalazł się najwyżej od końca 2016 r. Za euro trzeba było już płacić 4,6182 zł, a więc najwięcej od marca 2009 r. Z kolei frank drożał w porywach do 4,3775 zł. To najwyższy kurs od początku 2015 r. Ten negatywny trend na złotym o oczywiście pokłosie globalnej awersji do ryzyka i powodowanej przez nią ucieczki kapitału do bezpiecznych przystani. Oliwy do ognia, o ile tak można to nazwać, dolały zapowiedziane pakiety fiskalne i monetarne, które bezpośrednio wpływają na oczekiwanie wyższej podaży pieniądza w przyszłym obiegu.
Ucieczka od złotego nie przekłada się, przynajmniej na razie na wyceny akcji. Dziś przed południem zyskiwały trzy główne indeksy GPW. Wśród blue chips tylko trzy spółki były pod kreską (PZU, Cyfrowy i Dino), a reszta na plusie (najmocniejsze CCC, PGE i Tauron). WIG20 jest w fazie korekty i podchodzi pod lukę z 13 marca - obszar 1450-1495 pkt stanowi najbliższy opór. Obiecująco wyglądają 4 sygnały: 1) rosnący wolumen na odbiciu 2) zakręcający w górę MACD 3) atakujący 30 pkt RSI(14) i 4) długi dolny cień dziennej świecy z 16 marca.
Na szerokim rynku 57 proc. było na plusie, 27 proc. na minusie. Wartość obrotów po 2,5h handlu sięgała 330 mln zł. W komunikatach spółek przybywa takich, zaczynających się od słów "Wpływ koronawirusa...". Tylko dziś przed południem o takim wpływie na biznes informowały: Forte, Notoria, Comarch i Korporacja KGL.