Celem i banków centralnych, i polityków jest teraz utrzymanie na powierzchni jak największej liczby firm i pracowników. Dodatkowo oferowana jest – w zależności od kraju – pomoc bezpośrednia obywatelom.

Obecne programy pomocowe są nieporównywalne z tymi sprzed ponad 10 lat. O ile podczas wielkiego kryzysu finansowego beneficjentami pomocy były głównie zarządy spółek i ich akcjonariusze, a pieniądz pozostał w systemie, o tyle teraz beneficjentami są zarówno spółki, jak i ich pracownicy, obywatele.

To z kolei może z czasem sprawić, że za obecny wzrost długu i ogromną podaż pieniądza zapłacimy my wszyscy. Mowa o zjawisku stagflacji, czyli rosnących cenach przy jednoczesnym zastoju w gospodarce. Można zakładać, że preferencje konsumentów mogą ulec zmianie, a popyt na wiele usług i produktów prędko nie wróci do tego sprzed epidemii. Skupienie się na produktach pierwszej potrzeby wraz z chęcią budowy większych oszczędności siłą rzeczy ogranicza konsumpcję, a ta wzrost gospodarczy. Z kolei ogromne zadłużenie państwa może ograniczyć inwestycje rządowe. To może prowadzić do stagnacji gospodarczej, a w połączeniu z już teraz ogromną podażą pieniądza w każdej walucie do wzrostu inflacji w długim terminie. To tymczasem może już teraz mieć wpływ na alokację aktywów. ¶