28,5 proc. zyskał od dołka w marcu amerykański Nasdaq 100, a 27 proc. S&P 500. Dla porównania niemiecki DAX wzrósł o 26 proc., francuski CAC40 o 18 proc., brytyjski FTSE o 25 proc., a szeroki indeks krajów wschodzących MSCI EM o około 17 proc. Przy tym skala spadków była w przypadku indeksów amerykańskich wyraźnie niższa niż indeksów krajów europejskich. W apogeum paniki Nasdaq 100 tracił od szczytu 28 proc., a np. DAX aż 39 proc. Powyższe liczby to kolejny element wskazujący, że rynek amerykański, pomimo wysokich historycznie wycen, nadal jest atrakcyjnym miejscem do inwestycji. W szczególności odnosi się to do spółek technologicznych. Choć skutki epidemii koronawirusa są negatywne, to jednak wiele z tych spółek odczuwa to w stopniu znacznie mniejszym niż tradycyjne biznesy, a część na tym wręcz zyskuje. Ponadto bardzo prawdopodobne jest przyspieszenie procesów cyfryzacji życia zarówno gospodarczego, jak i prywatnego, na czym dalej będą zyskiwać firmy technologiczne. Niestety, europejskie kraje zostały dotknięte epidemią w stopniu znacznie większym niż USA, a ponadto udział firm technologicznych w indeksach jest niższy niż za oceanem. Oznacza to, że pomimo niższych wycen europejskie parkiety mogą się zachowywać relatywnie słabiej. W krótkim terminie należy jednak zachować zwiększoną ostrożność. Po dynamicznych zwyżkach w ostatnich tygodniach Nasdaq 100 jest na poziomie, jaki widzieliśmy na początku roku, w końcu stycznia czy samej końcówce lutego po pierwszych spadkach. W międzyczasie sytuacja gospodarcza jednak się zmieniła. ¶