Otoczenie: Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Początek tygodnia jasno wskazywał na kontynuację otrzeźwienia, które przyszło na rosnące niemal nieustannie rynki akcji w kontekście niepokojących liczb dotyczących epidemii z kilku amerykańskich stanów (m.in. Teksas, Kalifornia) oraz środowej oceny Fed, że gospodarka amerykańska nie powróci w 2021 do poziomów sprzed recesji (dynamika PKB -6,5% w 2020 r., +5% w 2021 r.). Azja reagowała negatywnie na nowe ognisko koronawirusa w Pekinie, a kontrakty futures sugerowały, że szczególnie rynek amerykański ma podstawy, by spodziewać się kolejnej fali korekty.
Niepewność trwała przez pierwszą godzinę handlu w Europie, potem rozpoczął się ruch w górę, będący symptomem determinacji władz, szczególnie amerykańskich, by nie pozwolić giełdom na poważniejsze zawahania. Napływ kontrolowanych przecieków dotyczących zbliżającego się w USA stymulusu wartego kolejny bilion dolarów był tylko wstępem do komunikatu Fed o rozpoczęciu dzisiaj bezpośrednich zakupów obligacji korporacyjnych na rynku wtórnym (od około miesiąca są one realizowane przy wykorzystywaniu ETF-ów) i przypomnieniu, że program bezpośredniego skupu długu od emitentów (Primary Market Corporate Credit Facility) „będzie gotów do uruchomienia w bliskiej przyszłości". Pokazuje to aktualny stan rynku, w którym Rezerwa Federalna, ewidentnie nieusatysfakcjonowana reakcją po ostatnim posiedzeniu, gotowa jest zawsze wyjąć kolejną kartę z rękawa, gdy zaistnieje ryzyko poważniejszego pogorszenia sentymentu. Jest to o tyle ciekawe, że po ostatnich danych z rynku pracy, które mogą zostać potwierdzone m.in. dzisiejszą publikacją sprzedaży detalicznej (konsensus: +7,9% m/m), nie sposób nie mieć wrażenia, że pesymistyczna ocena perspektyw dla amerykańskiej gospodarki w wykonaniu Rezerwy Federalnej miała być głównie uzasadnieniem utrzymywania zerowych stóp procentowych do końca 2022 r. i zapowiedzi długiego utrzymywania programów QE. Trudno mieć w tym kontekście wątpliwości, że gdyby w Stanach Zjednoczonych doszło do poważnej drugiej fali zachorowań, wdrożenie kolejnych narzędzi, ze skupem akcji włącznie, byłoby kwestią czasu.
Nie ma ich rynek. Główne giełdy europejskie, które wczoraj zamykały się w większości delikatnie pod kreską (z wyjątkiem FTSE MiB), znajdują się dziś na drodze do nawet trzyprocentowych wzrostów w godzinach porannych po niezwykle dobrej sesji w Azji i niemal pięcioprocentowym odbiciu Nikkei. Wskazania kontraktów na indeksy amerykańskie są nieco bardziej stonowane, ale strategia ich kupowania przed amerykańskim otwarciem i sprzedawania na koniec dnia jest od 3 miesięcy niemal bezbłędna. Na bardzo dobry dzień mają prawo liczyć inwestorzy w Warszawie po wczorajszym spadku WIG20 o 2,7%, a mWIG40 o 2,2%. Szczególnie na bankach wydaje się pojawiać miejsce na odreagowanie.
Technika: Piotr Neidek, analityk DM mBanku
Rajd jankeskich byków, zapoczątkowany niską wyceną kontraktów a zakończony finałem na Wall Street, poprawił nastroje na światowych rynkach finansowych. Dzisiaj rano widoczna jest mocna zieleń na azjatyckich parkietach a wzrost Nikkei oraz Kospi Index o ponad 4% może zachęcić graczy znad Wisły do wyprowadzenia efektownej kontry.