W czwartek na Wall Street trochę postraszyło. Nasdaq spadł o 5 proc., S&P500 o 3,5 proc. Czy waszym zdaniem to tylko chwilowa korekta, czy wstęp do większej przeceny?
Maciej Leściorz (ML): Te spadki były pokaźne i pociągnęły za sobą także rynki azjatyckie i europejskie. Akcje za oceanem są przewartościowane i to może powodować takie tąpnięcia. Zwrócłbym jednak uwagę, że to przeszacowanie utrzymuje się na Wall Street już od dłuższego czasu. Spółki z grupy FAANG są motorem napędowym zwyżek i gdy w czwartek dostały zadyszki, spowodowały silniejszy spadek na szerokim rynku. Czy to wstęp do odwrócenia trendu? Wydaje mi się, że nie. To tylko korekta. Sytuacja dziś jest taka sama jak miesiąc temu, tzn. kapitał od Fedu płynie szerokim strumieniem i winduje wyceny akcji.
Prof. Borowski często zwracał uwagę na podwójny szczyt na wykresie S&P500 i na te gwałtowne tąpnięcia w ksztłacie "V" w ostatnich latach. Czy to co się ostatnio wydarzyło jest pana zdaniem początkiem takiego silniejszego zejścia?
Krzysztof Borowski (KB): Do -1 proc. ten spadek wydawał się dość normalny, jak na ostatnie czasy, ale później chyba zareagowały już systamy komputerowe realizujące zyski i skala zniżki wyraźnie się zwiększyła. O prawdziwiej korekcie będzie jednak można mówić dopiero wtedy, gdy rynek będzie spadał przez kilka sesji i straci około 15 proc. Na razie jest próba wywołania schłodzenia, na które wielu inwestorów czeka. Mam jednak przeczucie, że do wyborów prezydenckich w USA poważniejszej korekty na Wall Street nie będzie.