Otoczenie: Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Piątkowa sesja nie zmieniła poważnie wydźwięku ubiegłego tygodnia, choć wpłynęła pozytywnie na stopy zwrotu w Europie, gdzie główne indeksy zyskiwały od 0,8% (DAX) do 1,4% (IBEX). Większość wzrostu została wygenerowana w ciągu pierwszej godziny handlu po otwarciu rynku kasowego, na co wpływ miała seria solidnych wyników spółek przed sesją i publikacja wstępnych wskaźników PMI za październik. Miesiąc przyniósł pogorszenie w sektorze usługowym z 48,0 pkt. do 46,2 pkt., nieco większe od konsensusu, ale niespecjalnie zaskakujące z uwagi na moment zbierania prognoz analityków (od ich publikacji sytuacja pandemiczna się zdecydowanie pogorszyła). Bardzo pozytywnie zaskoczyły natomiast dane dla przemysłu, w strefie euro PMI wzrósł z 53,7 pkt. do 54,4 pkt., podczas gdy oczekiwany był spadek mniej więcej tej wielkości. Rynek nie miał wątpliwości co do interpretacji liczb, stały one u podstaw piątkowego zachowania giełd w UE.
WIG20 rzutem na taśmę zyskał skromne 0,2%, co nie oddaje charakteru sesji. mWG40 spadł o 1,1%, a sWIG80 o 0,6%. Wprawdzie konferencja premiera nie przyniosła wielkich niespodzianek, ale nowe obostrzenia (brak nazywania ich lockdown'em wydaje się teraz mocno dyskusyjny) uderzyły w zachowanie GPW. Silnymi spadkami reagowały m.in. akcje LPP, a w zamknięciu się głównego indeksu nad kreską główną rolę odgrywało Allegro, którego walory rosły o 4,3% przy obrotach sięgających 2,7 mld zł. Oczywiście spółka może być jednym z głównych beneficjentów sytuacji wokół COVID przed zbliżającym się sezonem świątecznym, ale olbrzymią rolę w jej zachowaniu odgrywało na pewno dzisiejsze wejście do indeksów MSCI. Od tej pory popyt pasywnych inwestorów będzie wyraźnie niższy, co tworzy ciekawą sytuację w kontekście testu dotychczasowych szczytów notowań.
Sesja w USA ponownie okazała się nieciekawa, S&P500 zyskało 0,3%, a NASDAQ o 0,4%, co nie ma oczywiście żadnego znaczenia, szczególnie, że większe od tych wzrostów spadki widzimy w godzinach porannych na kontraktach futures. Rynki w Azji wyraźnie dziś tracą, ale może być to tylko preludium do tego, co zobaczymy w Europie, zważywszy, że coraz gorsza sytuacja pandemiczna na kontynencie jest głównym źródłem pogorszenia sentymentu. Dalsze restrykcje wprowadzono w weekend we Włoszech i w Hiszpanii, wydaje się, że rozpoczyna się kulminacyjny okres drugiej fali przy znacznie gorszych niż w marcu liczbach. Zniknąć muszą już też jakiekolwiek złudzenia, że jesień nie przyniesie poważnego pogorszenia w USA, choć na razie struktura zakażeń (przede wszystkim mniej istotne gospodarczo stany tzw. „środkowego zachodu", wciąż spokojna sytuacja w Nowym Jorku i Kalifornii) wstrzymuje rynek amerykański przed silniejszą reakcją.
Jej siła będzie w części zależna od tego, czy najważniejszy tydzień sezonu wynikowego za 3Q2020 spełni oczekiwania. Na razie tzw. „pozytywne zaskoczenia" wg Factset sięgają 84% zarówno na poziomie przychodów, jak i zysków, a aktualna dynamika tych drugich na poziomie zagregowanym to -16,5% r/r. Jest to o tyle drugorzędne, że w ciągu najbliższych dni poznamy raporty Microsoftu (wtorek po sesji), Alphabetu, Apple, Facebooka (środa po sesji) i Amazona (czwartek po sesji).
Dodatkowo, rozpoczynamy ostatni pełny tydzień kampanii wyborczej w USA, a ważna z perspektywy rynków walka o Senat będzie trwała do ostatniej chwili. Implikowane z notowań bukmacherów szanse prezydenta Trumpa na zwycięstwo to już tylko 25-30%, mimo chwilowego wzrostu po serii dobrych sondaży w ubiegłym tygodniu. Na finiszu kluczowym polem bitwy staje się Pensylwania, w której Biden absolutnie musi obronić prowadzenie, jeżeli przegrałby Florydę.