Z jednej strony mamy aktywa, których ceny kontynuują wspinaczkę na nowe „postpandemiczne" szczyty. W tym gronie mamy chociażby akcje niemieckie (DAX) czy też amerykańskiego Dow Jonesa, a także ogólniej w skali globalnej indeksy spółek typu „value" (o relatywnie niskich wskaźnikach wyceny i wysokich stopach dywidendy).
Z drugiej strony cechujący się drożyzną, modny sektor technologiczny i ogólniej spółki „wzrostowe" (growth) odchorowywały w ostatnich miesiącach wcześniejsze ekscesy spekulacyjne. Co ciekawe, do grona aktywów dotkniętych pokaźną korektą rzędu 10 proc. dołączyły też rynki wschodzące – po części za sprawą spółek technologicznych, a po części w efekcie zacieśniania się tzw. warunków finansowych związanego ze wzrostem rentowności amerykańskich obligacji.
Scenariusz optymistyczny to powrót przecenionych segmentów do hossy i dalsza „solidarna" zwyżka. Scenariusz bardziej skomplikowany to dalsza zadyszka w jednych sektorach i lepsza forma innych. Będziemy obserwować czy w najbliższym czasie indeksy takie jak Nasdaq 100 i MSCI Emerging Markets zdecydowanie podnoszą się po ostatniej korekcie.
Nasze krajowe akcje są gdzieś pośrodku tych globalnych tendencji. WIG zbliżył się do lutowego szczytu, starając się wykorzystać korzystny wpływ niemieckiego DAX-a i ignorując tym razem rynki wschodzące (wobec których mimo to i tak ma ciągle długoterminowe zaległości). ¶