Jeśli spojrzeć na to z obecnej perspektywy, czyli po roku, była to znakomita okazja dla długoterminowych inwestorów, która mogła w wielu przypadkach zaowocować dwucyfrowymi lub większymi zyskami. Wymagało to jednak sporo odwagi, biorąc pod uwagę dobiegające informacje o skali spadków i potencjalnych negatywnych konsekwencji epidemii.

A co z tymi, którzy portfel ułożyli już wcześniej, np. tuż przed spadkami? Tu również widać, że zdecydowanie popłaca podejście długoterminowe. Wystarczy spojrzeć na poszczególne indeksy. Jeśli cały czas trzymalibyśmy pozycję, to S&P 500 dałby nam zysk około 17 proc., a Dow Jones 13 proc. Najwięcej zyskaliby oczywiście inwestorzy spółek technologicznych, gdyż Nasdaq wzrósł o 36 proc. Również inwestorzy krajowi mogą być raczej zadowoleni. Co prawda WIG20 nie dotarł jeszcze do poziomów sprzed spadków, ale mWIG40 jest już 7 proc., a sWIG80 37 proc. wyżej.

Przekornie można zatem stwierdzić, że po raz kolejny rynek udowodnił, że potrafi się podnieść po spadkach i warto jakąś część swoich aktywów mieć ulokowaną w akcjach. Kluczowe tylko, aby nie podejmować emocjonalnych decyzji i kierować się obraną strategią. Posiadanie ekspozycji na akcje – czy to krajowe, czy zagraniczne – wydaje się koniecznością, jeśli chcemy chronić realną wartość swoich aktywów w sytuacji, kiedy obserwujemy podwyższoną inflację, a stopy procentowe są w okolicy zera. ¶