WIG zakończył dzień skromnym, zaledwie 0,1-proc. wzrostem, co w zupełności wystarczyło, by ustanowić nowy rekord, który oficjalnie wynosi 68 014 pkt. Nowym rekordem hossy może się pochwalić WIG20, choć od rekordu wszech czasów z 2007 roku wciąż dzieli go przepaść.
Poniedziałkowe notowania w Warszawie, jak i zresztą na pozostałych europejskich rynkach akcji. początkowo ustawiły pesymistyczne wieści z frontu walki z koronawirusem. Obawy inwestorów dotyczyły skutków rozprzestrzeniania się nowego wariantu koronawirusa, Delty, który może doprowadzić do przywrócenia niektórych pandemicznych obostrzeń. Część krajów już zresztą zdecydowała się na taki krok. Taki scenariusz oznaczałby kłopoty dla branż najmocniej zagrożonych negatywnymi skutkami pandemii, osłabiając skalę oczekiwane odbicia w gospodarkach w tym roku.
Inwestorzy handlujący na krajowym rynku stosunkowo szybko „przetrawili” te negatywne wieści.
Tymczasem na wielu pozostałych giełdach chętnie pozbywano się akcji, przez co główne indeksy wyraźnie traciły. Biorą pod uwagę skalę wyprzedaży, najgorsze nastroją panowały na giełdach w Paryży, Madrycie i Mediolanie.
W Warszawie spółki z WIG20 radziły sobie ze zmiennym szczęściem. Największym zainteresowaniem kupujących cieszyły się walory Mercatora, który najmocniej skorzystałby z powrotu pandemii. W efekcie kurs producenta rękawic ochronnych poszybował w górę o ponad 6 proc. przy całkiem sporych obrotach. Na celowniku kupujących znalazły się też m. in. papiery LPP, CD Projektu i Orange.