Również na krajowym podwórku poniedziałkowa sesja przyniosła siłę sektora finansowego oraz szeroko rozumianego energetycznego. Najwięcej emocji wzbudził jednak Cyfrowy Polsat. Już po zakończeniu sesji spółka zapowiedziała wezwanie na akcje własne, co z pewnością podniesie zmienność na walorze. W poniedziałek akcje taniały o 0,97 proc.
Mniej niż 3 dni do „godziny zero"
Kamil Cisowski, DI Xelion
Ostatni tydzień września rozpoczął się od sesji neutralnej z lekkim wskazaniem w górę – główne indeksy rosły od 0,19% (CAC40) do 1,46% (IBEX). Tematem dnia na kontynencie były wyniki niemieckich wyborów, wygranych przez SPD. Wprawdzie rynek na razie ocenił je z lekkim optymizmem, ale może się to z czasem zmienić, gdyby okazało się, że rozmowy w sprawie utworzenia rządu zaczną się przedłużać. Mimo że socjaliści uzyskali więcej miejsc w parlamencie niż CDU/CSU odchodzącej Angeli Merkel, podobnie jak konkurenci będą zmuszeni do zawarcia koalicji składającej się z 3 partii (zapewne FDP i Zielonych), bo wykluczy się wariant sojuszu z chadekami, na co na razie wszystko wskazuje. Agendy mniejszych partii są silnie rozbieżne i znalezienie kompromisu pomiędzy nimi rysuje się na razie jako największe wyzwanie po zakończeniu epoki pani kanclerz. Niewykluczone, że liberałowie i Zieloni będą prowadzili negocjacje między sobą, bo układ miejsc daje im tak naprawdę możliwość wyboru większego partnera w rządzie.
Warszawa wyglądała wczoraj nieco słabiej niż większość kontynentu, WIG20 spadł o 0,29%, mWIG40 o 0,16%, tylko sWIG80 wzrósł o 0,26%. Stawkę głównego indeksu zamykały spółki odzieżowe – CCC straciło 3,56%, a LPP 2,69%. Obciążeniem był też KGHM (-1,25%). Wśród średnich spółek negatywnie wyróżniała się Celon Pharma (-7,44%), a największą ujemną kontrybucję wniósł Kruk (-2,67%).
S&P500 spadł o 0,28%, a NASDAQ o 0,52%. W trakcie sesji rysowały się szanse na zamknięcia na plusach, ale w notowania powoli wkrada się nerwowość związana z przewidzianymi na ten tydzień głosowaniami na Kapitolu. Po spodziewanym wczorajszym odrzuceniu wniosku Demokratów w sprawie podniesienia limitu zadłużenia Kongresowi pozostają mniej niż 3 dni na znalezienie porozumienia, które zapewni wypłacalność amerykańskiego rządu (rok fiskalny kończy się w czwartek o północy). Negocjacje w tej kwestii zawsze mają teatralny charakter, ale tym razem są o tyle bardziej skomplikowane, że Kongres ma głosować także dwa olbrzymie pakiety fiskalne – wart 1 bln USD program odbudowy infrastruktury oraz wycenianą na około 3,5 bln USD flagową ustawę Demokratów, która ma sfinansować m.in. rozszerzenie ochrony zdrowia dla emerytów, wesprzeć edukację i ochronę klimatu. Republikanie odmawiają wsparcia podniesienia sufitu zadłużenia, publicznie twierdząc, że skoro Demokraci decydują unilateralnie o kolejnych gigantycznych wydatkach (wykorzystując tzw. procedurę rekoncyliacji, dzięki której zamiast 60 głosów potrzebują w większości kwestii tylko 50, w tym wiceprezydent), powinni w ten sam sposób wziąć na siebie odpowiedzialność za dalsze zadłużanie państwa. O ile byliby skłonni poprzeć pakiet infrastrukturalny, wciąż mają obiekcje wobec drugiego, bez którego z kolei bardziej lewicowa frakcja Partii Demokratycznej, której przewodzi Bernie Sanders, nie chce zagłosować za pierwszym. Nerwowość może więc narastać do czwartku, bo o ile Demokraci są rzeczywiście w stanie samodzielnie podnieść limit długu, nie zdążą tego zrobić w tym tygodniu, a relatywnie świeże doświadczenia z 2013 r. pokazują, że nawet przejściowy government shutdown ma poważne konsekwencje dla gospodarki i rynków kapitałowych. Według większości szacunków środków na dalsze finansowanie rządu zabraknie dopiero w drugiej połowie października, ale niekoniecznie jest to pozytywna informacja, bo może skłaniać Republikanów do przyjęcia bardziej agresywnego stanowiska. W połączeniu z przepełnioną agendą Kongresu sprawia to, że uważamy, iż choć ryzyko negatywnego scenariusza nie jest wielkie, na pewno należy określić je jako niezerowe.
Notowania kontraktów futures są w godzinach porannych neutralne, ale zgodnie z poprzednim akapitem uważamy obecne ryzyka za asymetryczne. Pozytywnym akcentem może być jednak występ J. Powell'a przed Kongresem, prezes Fed zazwyczaj ma kojący wpływ na rynek. Dziś dodatkowym wsparciem dla jego słów jest rezygnacja dwóch członków FOMC, Roberta Kaplana oraz Erica Rosengrena, zamieszanych w tzw. aferę tradingową. Pierwszy z nich podał się do dymisji otwarcie mówiąc o kontrowersjach wokół swoich transakcji na akcjach, drugi formalnie powołał się na problemy zdrowotne, ale trudno nie widzieć związku z jego ujawnionymi pozycjami na REIT-ach z ubiegłego roku. O ile rynek jest przyzwyczajony do cyklicznych problemów członków organów banków centralnych z powstrzymaniem się od dorabiania na giełdzie, trudno nie zauważyć, że rezygnacje oznaczają ubytek 2 z 9 członków Komitetu, którzy widzą podwyżki w przyszłym roku i mogą wzmocnić „gołębie skrzydło" prezesa Fed (następcy są na razie nieznani).