Poczynając od wzrostów cen ropy, na słabych danych makro kończąc. Całość uzupełniły obawy o dynamikę wzrostu gospodarczego, zamieszanie wokół limitu zadłużenia rządu federalnego USA i wreszcie niepewność generowana przez pogłębienie korekt, które nie chciały znaleźć swojego końca. W finale jednak głównie indeksy – jak DJIA czy S&P500 - zakończyły tydzień wzrostami, a Nasdaq Composite czy niemiecki DAX wróciły z dalekich podróży na południe. Bilansem jest sygnał wysłany przez rynki, iż kilkuprocentowe spadki pozwalają wygrywać popytowi z presją podażą, a gracze stale operują w modelu kupowania korekt, a nie sprzedawania odbić. Stąd między innymi mocne wzrosty po przecenach w pierwszej połowie tygodnia i zerowe właściwie reakcje na bardzo słabe piątkowe dane z rynku pracy w USA. W układ wpisała się też mniejsza wrażliwość na ostrzeżenia z rynków surowcowych czy umocnienie dolara oraz wzrost rentowności amerykańskiego długu, który straszył na giełdach w tygodniach poprzednich.
Bilansem tygodnia są sygnały, iż rynki pozycjonują się pod zakończenie wrześniowych korekt, które zostały wywołane również przez dane makro sygnalizujące mocne osłabienie dynamiki wzrostu gospodarczego w USA czy Chinach. Starczy odnotować, iż modelowana dynamika PKB USA – przez wskaźnik GDPNow – spadła właśnie do poziomu 1,3 procent, gdy w drugim kwartale wskaźnik potrafił pokazywać wzrost PKB o około 10 procent. Hamowanie jest dynamiczne i w dużej mierze odzwierciedlane przez piątkowe dane z rynku pracy, które pokazują, iż kolejna fala pandemii przekłada się na zadyszkę w gospodarce. To samo można powiedzieć o Chinach, które z nieco innych powodów mogły właśnie dostać zadyszki redukującej wzrost gospodarczy do zera. W takim kontekście plastrem na poglądy inwestorów stają się znów banki centralne, które – jak np. Fed – zostaną zmuszone do rewizji planów redukowania programów płynnościowych. Nawet jeśli Fed zdecyduje się wprowadzić w życie swoje plany w sprawie ograniczenia programu luzowania ilościowego, to raczej w tempie wolniejszym niż szybszym. W takim układzie na przyszłość odsuwa się również temat podwyżek ceny kredytu. W bliskim terminie dane makro powinny jednak zejść na drugi plan.
Dane z gospodarki stale będą obecne na radarach inwestorów, ale na planie pierwszym znajdzie się kondycja spółek. W zaczynającym się właśnie tygodniu Wall Street wchodzi w fazę spotkania z raportami za III kwartał. Tradycyjnie dla ostatnich lat pierwsze wyniki zaprezentuje sektor bankowy. Zyski banków w III kwartale miały wzrosnąć o około 18 procent. Dla całego rynku prognoza mówi o wzroście zysków o około 20 procent rok do roku. Inaczej mówiąc III kwartał na poziomie spółek jawi się jako poprawny, ale ledwie uzasadniający obecne wyceny. W praktyce warto oczekiwać nerwowego spotkania z wynikami firm. Jak zawsze będą głównie pozytywne zaskoczenia, ale uwzględniając ceny akcji zaskoczenia negatywne powinny wywoływać nerwowe reakcje rynku. W naszej opinii warto liczyć się z podtrzymaniem ostatniej zmienności i może nawet układu sił sprzyjającego raczej konsolidacji na giełdach niż prostego odbicia po wrześniowym spadku. Na progu sezonu wyników możemy powtórzyć naszą tezę, iż nie będziemy zaskoczeni scenariuszem, w którym październik przyniesie głównie skonsolidowanie wrześniowej przeceny.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ