Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich wspina się na nowe szczyty, dochodząc do poziomów z jesieni zeszłego roku. Czy to może być okazja do zakupów?
Mocny wzrost rentowności amerykańskich obligacji dziesięcioletnich w ostatnich tygodniach należy wiązać wręcz z… brakiem recesji. Już od kilku kwartałów ekonomiści wieszczą zapaść gospodarczą za oceanem, ale ta nie chce nadejść. Ostatnie dobre dane o sprzedaży detalicznej oraz produkcji przemysłowej przesunęły ścieżkę wzrostu PKB na jeszcze wyższe poziomy. To z kolei odkłada w czasie decyzję o początku luzowania monetarnego i powoduje wzrost rentowności papierów skarbowych. Zauważmy, że tak wysoką jak dziś dochodowość amerykańskiego długu skarbowego widzieliśmy ostatnio 15 lat temu! Z tej perspektywy oceniam obecne poziomy jako okazję do zakupów. Aby mocniejszy ruch się dokonał, potrzeba jednak jakiegoś impulsu, np. słabszych danych z rynku pracy.
Czy wzrost rentowności papierów skarbowych oznacza koniec obaw inwestorów przed recesją gospodarczą?
Nie, absolutnie nie. Inwestorzy wypatrują recesji już od dłuższego czasu, ale ona nie nadchodzi. Co nie znaczy zarazem, że dalej nie będą na nią czekać. Recesja się pojawi, ale to raczej melodia na 2024 r. Wysokie nominalne stopy procentowe będą ograniczać konsumpcję prywatną, a drogi kredyt hipoteczny uwypukli problemy rynku mieszkaniowego. Wtedy amerykański Fed będzie musiał zacząć obniżać stopy procentowe.
Rentowność obligacji w Stanach Zjednoczonych jest w okolicach szczytów z jesieni zeszłego roku. Wówczas oprocentowanie polskich obligacji dochodziło nawet do 9 proc. Jak dużą presję ostatnia przecena za oceanem wywiera na polski rynek?