Te pomysły, o których tydzień temu pierwszy napisał „Parkiet", to m.in. ograniczenie opłat za zarządzanie funduszami do 2 proc., a wartości prowizji płaconej przez TFI dystrybutorom do 0,5 proc. aktywów, które mogłyby zostać wprowadzone przy okazji wdrażania do polskiego prawa unijnej dyrektywy MiFID II. – Pomysł KNF pokazuje, że nadzór jest zdeterminowany do ograniczenia opłat w funduszach. TFI powinny przestać wypominać nadzorcy, że dyrektywa MiFID II sama w sobie takich ograniczeń nie narzuca, tylko skupić się na wypracowaniu porozumienia z Komisją – przekonywał Buczek analityków domów maklerskich.
– 2 proc. i 0,5 proc. to za mało, żeby banki w ogóle chciały sprzedawać fundusze. Jednocześnie zgadzam się, że 4 proc. opłaty za zarządzanie, pobierane za niektóre produkty, to zbyt dużo – przyznał.
Jego osobista, kompromisowa propozycja to ograniczenie opłat za zarządzanie do 3 proc., a prowizji dla dystrybutorów do 1,5 proc. – Jednocześnie postulowałbym obniżenie opłat dystrybucyjnych, których KNF nie chciała obniżać. Poziom 5 proc. przy wpłacie pieniędzy do funduszu i 2 proc. przy wycofaniu oszczędności z funduszu to de facto poziomy obowiązujące obecnie – zwrócił uwagę prezes Quercus TFI.
W takim układzie opłaty za zarządzanie w polskich funduszach byłyby wyższe niż w luksemburskich – 3 proc. (1,5 proc. prowizji dla dystrybutorów) wobec 2 proc. (ponad 0,5 proc. prowizji dla dystrybutorów), ale za to opłaty manipulacyjne – niższe (w funduszach luksemburskich wynoszą nawet ok. 5 proc.).
Buczek wielokrotnie podkreślał, że to jego własne pomysły, a wspólne stanowisko branży zostanie wypracowane na forum Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami. KNF dała powiernikom czas na ustosunkowanie się do swojego pomysłu do najbliższego wtorku.