Tomasz Morawski na razie nie rezygnuje z uzyskania niemal 60 mln zł odszkodowania od AmRestu. Wczoraj spółce doręczono pozew, o którym założyciel Sfinksa mówił wielokrotnie, że jest przygotowywany przez jego prawników. Zdecydował się go złożyć, bo jego zdaniem AmRest nie dotrzymał warunków umowy z zeszłego roku i nie odkupił wszystkich jego udziałów w Sfinksie.
[srodtytul]Pozew to zabezpieczenie?[/srodtytul]
Co prawda, od ubiegłego roku sytuacja zmieniła się zasadniczo i teraz to Morawski ma odkupić pakiet (niemal 33 proc. akcji) należący do AmRestu. Jednak z informacji uzyskanych przez „Parkiet” wynika, że w momencie ustalania warunków tej transakcji AmRest nie żądał zapewnienia, że prace nad pozwem o odszkodowanie (o których musiał wiedzieć, choćby z mediów) zostaną wstrzymane.
Obserwatorzy rynku uważają, że pozew cały czas stanowi dla Morawskiego gwarancję, że umowa odkupienia od AmRestu akcji Sfinksa po 9,95 zł zostanie dotrzymana.
Dowiedzieliśmy się także, że jest bardzo prawdopodobne, że w transakcji odkupienia papierów Sfinksa od AmRestu będą uczestniczyć też inne podmioty – wskazane przez Morawskiego. Jest to o tyle istotne, że później tacy nowi akcjonariusze mogliby uczestniczyć w podwyższeniu kapitału Sfinksa. Morawski kilkakrotnie deklarował, że wraz z partnerami (których jeszcze nie ujawnił) może wesprzeć gastronomiczną firmę kwotą około 50 mln zł.