Uboat-Line poszła na dno. Kto zawinił?

Inwestorzy czują się oszukani. Jesienią zarząd deklarował, że działająca na rynku przepraw promowych grupa nigdy nie miała się lepiej. Teraz wnioskuje o upadłość.

Aktualizacja: 06.02.2017 21:48 Publikacja: 04.03.2015 05:21

Uboat-Line poszła na dno. Kto zawinił?

Foto: GG Parkiet

Notowania akcji oraz obligacji Uboat-Line są zawieszone, ponieważ spółka nie opublikowała jeszcze raportu za IV kwartał. Informacja o możliwej upadłości likwidacyjnej mocno wystraszyła inwestorów. Teoretyczny kursu otwarcia na NewConnect wynosi 0,03 zł (-81 proc.). Z kolei obligacje na Catalyst wyceniane są na zaledwie 9 proc. wartości nominalnej. W czwartek odbędzie się NWZ. Ma decydować o zmianach we władzach spółki i o powołaniu rewidenta ds. szczególnych. Na spotkanie wybiera się m.in. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Mityczne zyski

Ze sprawozdań finansowych spółki trudno wywnioskować, że ma ona problemy finansowe. Zamiast raportu za IV kwartał opublikowała bilans, z którego wynika, że na koniec 2014 r. miała ponad 5,8 mln zł zysku netto. Pochwaliła się też znaczącym wzrostem aktywów oraz kapitału własnego. Zobowiązania na koniec grudnia wynosiły nieco ponad 18 mln zł, wobec 17 mln zł rok wcześniej.

Tymczasem z naszych informacji wynika, że spółka borykała się z głębokimi problemami już od dłuższego czasu. Jednak próżno szukać niepokojących sygnałów chociażby w raporcie audytora z maja 2014 r. Wydał on opinię bez zastrzeżeń. Uznał też, że aktualna sytuacja Uboat-Line „nie upoważnia do eksponowania zagrożenia dla kontynuacji jej działalności w roku następnym po roku badanym".

Prezes wprowadził w błąd

Spółkę oraz jej byłego prezesa i największego akcjonariusza Grzegorza Misiąga pod lupę wzięła Komisja Nadzoru Finansowego. – Badamy, czy nie doszło do nieprawidłowości w zakresie zbywania akcji i wywiązywania się spółki z obowiązków informacyjnych – mówi Maciej Krzysztoszek z biura prasowego KNF.

Jeszcze jesienią Misiąg zapewniał inwestorów, że spółka nigdy nie miała się lepiej. Z tej perspektywy trudno wytłumaczyć jego kolejne ruchy: w styczniu sprzedał swój pakiet akcji po cenie znacząco niższej od rynkowej. Nie przejął się faktem, że tym samym spółka naruszyła warunki emisji obligacji. Zbliżające się nieuchronnie roszczenia obligatariuszy oraz wypowiedzenie kredytu przez BNP Paribas stały się bezpośrednimi przesłankami do złożenia wniosku o upadłość likwidacyjną.

Inwestorzy mają żal do GPW i KNF. Uważają, że notowania Uboat-Line powinny zostać zawieszone dużo wcześniej – kiedy się okazało, że kluczowe informacje dotyczące przyszłości spółki zaczęły się pojawiać nie w giełdowym systemie informacyjnym, ale na profilu Zbigniewa Stonogi na Facebooku. To właśnie on odkupił akcje od Misiąga, a następnie sprzedał je o połowę taniej. Na Facebooku po raz pierwszy pojawiła się informacja o możliwym wniosku o upadłość.

[email protected]

Firmy
Rosyjskie drony uderzyły w fabrykę polskiej firmy. Są ranni
Firmy
Kosmos otwiera się na firmy z Polski. Wykorzystają szansę?
Firmy
Grupa Protektor produkuje mniej obuwia niż rok temu
Firmy
Rafako i Serinus. Czyli emocjonalne pożegnanie z giełdą
Firmy
Rafako za kilka dni zniknie z giełdy. Choć nie wszyscy w to wierzą
Firmy
Arlen wszedł na rynek obuwia. Poruszenie wśród dostawców dla armii