LPP, specjalizujące się w niższym segmencie rynku odzieżowego, otworzyło w środę pierwszy sklep Tallindera, swojej nowej marki premium. Jej odzież, skierowana do kobiet i mężczyzn, ma być lepsza jakościowo i droższa niż w pozostałych markach grupy. Średni paragon ma opiewać na ok. 300 zł w (50 zł w Reserved).
Wysoka półka cenowa
Szefowie Vistuli, Bytomia i Próchnika, najbardziej doświadczonych marek na rynku męskiej odzieży formalnej, ostrożnie oceniają ruch odzieżowego giganta. – Ale pojawienie się nowej marki LPP w segmencie formalnym na pewno zaostrzy konkurencję na tym rynku w długim terminie. To poważny gracz, ale jak bardzo, okaże się po roku, kiedy będą znane wyniki sprzedaży. Przez pierwsze miesiące będziemy wnikliwie obserwować, jak marka będzie sprofilowana i jak będzie się pozycjonować – mówi Grzegorz Pilch, prezes Vistuli.
Dokładne pozycjonowanie nowej marki jest jeszcze niewiadomą. Samo LPP wskazuje, że ma ona rywalizować z takimi brandami, jak Tommy Hilfiger, Massimo Dutti, Ralph Lauren, Simple, Deni Cler, Hugo Boss, Max Mara.
– Wygląda na to, że Tallinder będzie cenowo pozycjonowany wyżej od Bytomia. Z punktu widzenia LPP ten segment w Polsce jest najmniejszy, z dość ograniczonym rozwojem, biorąc pod uwagę skalę całego LPP. Ale może być to trampolina do kolejnego wyjścia za granicę – wskazuje Michał Wójcik, prezes Bytomia. Dodaje, że segment ten może być wysoko rentowny, ale konieczny jest skuteczny marketing. – W drogich markach klient płaci za nazwę, emocje, metkę i całą otoczkę, ale w Polsce ten rynek jest bardzo czuły cenowo i lojalność klientów jest ograniczona. Obecność w tym segmencie to inwestycja w przyszłość – dodaje.
Dobra historia wyników
Rafał Bauer, prezes Próchnika, mówi, że nowa marka LPP będzie w pewnym zakresie konkurencją dla jego firmy (jest ona też właścicielem ekskluzywnej marki Rage Age).