Ratując swój biznes i miejsca pracy, firmy masowo ruszyły po przewidziane w tarczy antykryzysowej wsparcie na utrzymanie zatrudnienia, a teraz analizują pomoc, którą zakłada tarcza finansowa. Aż siedem na dziesięć przedsiębiorstw zamierza skorzystać ze wsparcia rządu w ramach tarczy antykryzysowej, tarczy finansowej lub innych instrumentów pomocowych administracji rządowej i banków – wynika z najnowszego sondażu Business Centre Club, który opisujemy jako pierwsi.

Według niego najczęściej o wsparcie są gotowe wystąpić małe i średnie firmy. Duże często jeszcze analizują rozwiązania zawarte w tarczy finansowej. Możliwości tarczy analizuje na razie zarząd zatrudniającej 20 tys. pracowników giełdowej spółki Impel. – Na konkretne deklaracje, z których instrumentów wsparcia skorzystamy, a z których nie, jest za wcześnie, ale już wiemy, że wśród osłonowych rozwiązań zabrakło np. pilnej zmiany przepisów dotyczących zatrudniania osób niepełnosprawnych – mówi Grzegorz Dzik, prezes Grupy Impel, postulując też zniesienie wymogu utrzymywania tzw. dobrej sytuacji ekonomicznej dla pracodawców pobierających dotacje.

– Biorąc po uwagę skalę naszej działalności, która przekłada się również na poziom zatrudnienia w Grupie LPP, od początku kluczową dla nas kwestią było utrzymanie płynności finansowej, która z kolei pozwoli nam na ochronę naszych pracowników i zachowanie jak największej liczby miejsc pracy – podkreśla Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes giełdowej grupy LPP, która wnioskowała już o dofinansowanie wynagrodzeń i docenia też możliwość skorzystania z abolicji czynszowej w zamkniętych od połowy marca galeriach handlowych. Jak dodaje Lutkiewicz, dużym wsparciem dla firm z branży handlowo-usługowej, w tym LPP, będą instrumenty płynnościowe przygotowane przez Polski Fundusz Rozwoju wraz z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Spółka na pewno będzie więc z nich korzystać.

Chce też po nie sięgnąć Black Red White, największa polska grupa meblarska, która zatrudnia 7,5 tys. osób. Jak wyjaśnia jej prezes Dariusz Formela, nawet tak duża firma jak BRW, która ma środki finansowe, by nawet w obecnych warunkach działać pięć–sześć miesięcy, bez wsparcia tarczy musiałaby bardzo mocno ograniczać biznes i zatrudnienie. Grupa w ostatnich tygodniach straciła aż 80 proc. krajowej sprzedaży i większość wpływów z eksportu (na szczęście stanowi on tylko 35 proc. jej przychodów). Firma, która zmniejszyła już o jedną piątą wymiar etatów wszystkich pracowników, właśnie dostała z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie pierwszą transzę 1,7 mln zł dofinansowania do ich wynagrodzeń. Będzie się też starać o przedłużenie kredytów obrotowych i wnioskować o nowe środki obrotowe w ramach tarczy finansowej PFR.

Jakub Bińkowski, dyrektor departamentu prawa i legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, ocenia, że na razie firmy sięgają przede wszystkim po wszelkiego rodzaju świadczenia i ulgi administrowane przez ZUS. Z danych Zakładu wynika, że wpłynęło tam już ponad milion wniosków o pomoc, z czego zdecydowana większość, bo ok. 775 tys., to wnioski o zwolnienie ze składek. AB