- O ile w związku z ograniczeniem restrykcji związanych z pandemią spółka odczuwa w chwili obecnej poprawę warunków funkcjonowania, to nie można wykluczyć, że utrzymywanie się stanu pandemii oraz powrót ewentualnych obostrzeń może w istotny sposób wpłynąć na możliwość realizacji założonych planów produkcyjnych oraz przebieg restrukturyzacji – informuje Ursus w komunikacie
Wprowadzony w wielu krajach stan pandemii związany z koronawirusem i związane z tym ograniczenia m.in. w zakresie swobodnego przemieszczania się pomiędzy poszczególnymi krajami spowodowały czasowe wstrzymania lub opóźnienia w dostawach poszczególnych komponentów oraz maszyn od dostawców z takich krajów jak m.in. Włochy i Turcja. Powyższe obostrzenia ograniczyły również możliwość swobodnego prowadzenia sprzedaży eksportowej. W ocenie zarządu Ursusa faktyczny wpływ skutków pandemii Covid-19 na działalność grupy i jej przyszłe wyniki wobec prowadzonego postępowania restrukturyzacyjnego jest trudny do oszacowania.
Wprowadzone ograniczenia społeczno-gospodarcze związane z pandemią koronawirusa odnotowano również w działalności prowadzonej na rynku krajowym. - Podstawowym kanałem dystrybucji ciągników i maszyn rolniczych jest sprzedaż w ramach funkcjonującej sieci dealerskiej, dlatego obostrzenia wprowadzone na terytorium Polski spowodowały m.in. ograniczone możliwość bezpośredniego kontaktu przedstawicieli handlowych spółki oraz dealerów z rolnikami, mniejszą frekwencję w punktach sprzedaży maszyn i ciągników, czy też odwołanie wystaw i targów poświęconym branży maszyn rolniczych, na których spółka corocznie odnotowywała zwiększony popyt na ciągniki i maszyny (np. Agrotech Kielce). Wobec powyższego oraz w związku z obserwowanymi utrudnieniami w zakresie zbytu płodów rolnych przez rolników czy brakiem możliwości zatrudniania pracowników sezonowych z zagranicy, spółka identyfikuje ryzyko, że inwestycje rolników, polegające na zakupach ciągników i maszyn rolniczych, mogą ulec przesunięciu w czasie – wyjaśniono.
Podczas wtorkowej sesji za papiery Ursusa płacono na giełdzie około 0,71 zł, co oznacza zwyżkę o prawie 1 proc. względem ceny odniesienia z poprzedniej sesji.