To, że transformację energetyczną najlepiej napędza energia odnawialna, wydaje się oczywiste. Podobnie jak oczywiste jest, że OZE to ogromna szansa dla tych, którzy potrafią przewidzieć trendy. Ale nie tylko pieniądze się liczą. Odnawialne źródła dają bowiem już na starcie przewagę tym, którzy znają lokalne uwarunkowania. Jestem przekonany, że przyszłość w tej branży należy do rozproszonych producentów oraz lokalnych klastrów energii. A to czyni interesującą już nie tylko energię z wiatru czy słońca, ale także z wodoru, który idealnie wręcz uzupełnia zależne od pogody źródła. Oczywiście mam na myśli wodór w kolorze zielonym. Wodór, w odróżnieniu od energii ze słońca czy wiatru, można stosunkowo łatwo magazynować, można go też... przetransportować tam, gdzie jest akurat najbardziej potrzebny.
Już dziś przemysł na świecie zużywa rocznie 70 milionów ton wodoru. Problem w tym, że to wodór szary, czego wielu niestety nie wie albo woli nie wiedzieć. Bo w istocie, naprawdę przyjazny środowisku jest tylko ów zielony wodór. Zielony, czyli pozyskany za pomocą odnawialnej energii elektrycznej z wody lub biometanu, bez emisji CO2.
Więc jeśli szukamy paliwa XXI w. i najlepszej wizytówki transformacji, to na pewno zielony wodór. Obszary zastosowania wodoru znacznie wykraczają poza przemysł czy transport. Chociaż w Polsce wciąż mierzymy się z wymianą kopcących pieców i problemami niskiej emisji, trudno to sobie wyobrazić, ale wodór za parę lat będzie paliwem grzewczym naszych domów!
Już dziś napęd wodorowy mają ciężarówki, autobusy, wkrótce także pociągi, a w niedalekiej przyszłości trafi także do lotnictwa.
W raporcie opublikowanym na szczycie G20 w Japonii Międzynarodowa Agencja Energii wezwała do intensywniejszego wykorzystania wodoru. Według raportu gaz ten ma wkrótce dokonać przełomu jako urządzenie magazynujące czystą energię. Uznano go za surowiec niezbędny dla pomyślnej dekarbonizacji gospodarki.