Rząd luzuje część obostrzeń gospodarczych związanych z pandemią, jednak siłownie i inne obiekty sportowe wciąż pozostają zamknięte. W jakiej sytuacji jest dziś branża fitness?
W ubiegłym roku byliśmy całkowicie zamknięci przez siedem z dziesięciu miesięcy pandemii. Straty firm w związku z tym zbliżają się już do rocznych przychodów. Łącznie może to być nawet 4 mld zł utraconych obrotów w branży fitness. Sytuacja jest więc ekstremalnie trudna i właściwie z dnia na dzień się pogarsza. Przedsiębiorcy są coraz bardziej sfrustrowani podejściem rządu do naszej branży, zwłaszcza że nie ma merytorycznych argumentów za dalszym utrzymywaniem zakazu działalności klubów fitness. Dostępne są wiarygodne badania empiryczne wskazujące, że przy zachowaniu reżimu sanitarnego, który jesteśmy oczywiście w stanie bez problemu utrzymać, liczba zakażeń w klubach jest śladowa. Rząd z kolei w dalszym ciągu powołuje się wyłącznie na badanie opublikowane w magazynie „Nature", które było oparte na modelu matematycznym i nie uwzględnia obostrzeń sanitarnych, bo też jego celem było jedynie wskazanie miejsc, gdzie taki reżim jest potrzebny. W dodatku badanie to dotyczyło rynku amerykańskiego, którego specyfika jest bardzo odmienna od rynku polskiego. Najważniejsze jednak jest to, że przytaczane przez rząd badanie miało pomóc przy ponownym otwieraniu poszczególnych sektorów gospodarki, a nie ich zamykaniu. Dlatego jako branża proponujemy m.in. limit jednej osoby na 12 mkw. powierzchni klubu fitness i obowiązek noszenia maseczek tam, gdzie się nie ćwiczy, oraz szereg dodatkowych działań, obejmujących m.in. pomiary temperatury czy protokoły korzystania z szatni, czyli de facto wyższy reżim sanitarny niż ten obowiązujący podczas ubiegłorocznych wakacji. To wszystko pozwala odpowiednio wyważyć kwestie bezpieczeństwa w klubach i rentowność ich działalności.
Jesienią rząd przedstawił dość jasny plan dotyczący obostrzeń w zależności od liczby zakażeń. Dziś ten plan nie obowiązuje. Działamy po omacku, środowisko regulacyjne jest bardzo niejasne, przedsiębiorcy czują się zagubieni. To nie walka o pieniądze czy zyski, lecz o przetrwanie. Dlatego rozumiem przedsiębiorców, którzy wznowili działalność swoich obiektów sportowych. Należy też bowiem wziąć pod uwagę, że tzw. tarcze antykryzysowe są, delikatnie mówiąc, niewystarczające. W branży fitness objęły one zaledwie 20 proc. podmiotów, a wysokość wsparcia jest zdecydowanie za niska.
Czy, podobnie jak wielu małych przedsiębiorców, rozważacie otwarcie klubów mimo obostrzeń?
Nasze kluby pozostają zamknięte, ponieważ liczymy, że w najbliższych dniach rząd podejmie racjonalną decyzję o otwarciu branży fitness w zaakceptowanym reżimie sanitarnym. To najlepszy sposób, by cała branża była w stanie przetrwać. Wydaje się, że powoli nasze stanowisko zaczyna docierać przynajmniej do części decydentów. Dwa tygodnie temu udało nam się ustalić reżim sanitarny dla obiektów sportowych, który satysfakcjonuje GIS oraz przedstawicieli branży, a przede wszystkim gwarantuje bezpieczeństwo klientom. Wydawało nam się, że początek lutego to data graniczna, od której zaczniemy odbudowywać biznes. Przypominam też, że możliwość powrotu do aktywności fizycznej jest konieczna do utrzymania przez miliony Polaków kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Niedawno kolejny raz przypomniała o tym Światowa Organizacja Zdrowia, która podwoiła rekomendowany tygodniowy czas aktywności fizycznej dla wszystkich grup wiekowych.