Notowane na warszawskiej giełdzie fundusze ETF przeszły w ostatnim czasie prawdziwy chrzest bojowy. Ich wyceny rynkowe co do zasady powinny odzwierciedlać ruchy indeksów bazowych. W czasie wielkiej zmienności na parkiecie, z którą mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach, nie zawsze się to jednak udawało. Różnice w wycenie rynkowej funduszy i indeksów bazowych potrafiły być znaczące.
Kluczowa rola animatora
Problem ten dotknął zarówno funduszy ETF autorstwa Beta Securities, jak i tych wypuszczonych przez Lyxor Asset Management.
W przypadku tych pierwszych kłopot pojawiał się przede wszystkim na zamknięciu notowań. Szczególnie wyraźnie było to widać w dniu największej giełdowej przeceny, kiedy indeks WIG20TR stracił na wartości 13,3 proc. Fundusz Beta Securities, który ma naśladować jego ruchy stracił tego dnia „tylko" 3 proc. Warto jednak zwrócić uwagę, że przez większą część notowań poruszał się on zgodnie z indeksem bazowym.
– Praprzyczyną były problemy wynikające z zawieszenia kontraktu futures na WIG20, a w rezultacie kłopoty z zabezpieczeniem pozycji i brak market makera na zamknięciu. Trudno się zresztą temu dziwić, bo sesja była absolutnie wyjątkowa. Transakcja kupna na zamknięciu, złożona zleceniem PKC nie spotkała ofert po stronie sprzedaży i zawisła na widełkach dynamicznych. Została niestety odblokowana przez GPW, ale cena równowagi była znacznie powyżej ceny teoretycznej certyfikatów funduszu – tłumaczył ostatnio „Parkietowi" zachowanie funduszu Robert Sochacki, członek zarządu Beta Securities. Te nadzwyczajne ruchy są później korygowane na kolejnych sesjach i tym samym różnice w wycenach są niwelowane w dłuższym terminie.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku funduszy ETF autorstwa firmy Lyxor. Tutaj problemy z wyceną rynkową są większe i pojawiają się nie tylko na zamknięciu, ale także i w trakcie sesji. Przez to rozjazd między tym, jak zachowuje się indeks bazowy (WIG20TR), a fundusz go odwzorowujący są jeszcze większe i dochodzi do absurdalnych sytuacji.