Po noworocznym uderzeniu fali podaży przyszedł czas na próbę ustabilizowania sił, a w niektórych przypadkach na wyprowadzenie popytowej kontry. Mowa tu szczególnie o rynku amerykańskim, bowiem już w ubiegły poniedziałek S&P 500 odrobił lwią część strat z pierwszego tygodnia roku, a w czwartek zdołał wyznaczyć nowy szczyt hossy w ujęciu śródsesyjnym na poziomie 4798 pkt. To maksimum, choć zaledwie 5 pkt wyższe od poprzedniego, ma o tyle istotne znaczenie, że zostało ustanowione po jastrzębim odczycie inflacji w USA. Grudniowy wskaźnik CPI wyniósł 3,4 proc., a oczekiwano 3,2 proc. Jeszcze kilka miesięcy temu byłby to argument hamujący gołębi obóz Fedu, ale w obliczu mocnych danych z rynku pracy zdaje się już takim nie być. Niewykluczone zatem, że wkraczamy w czas, gdy dobre dane to po prostu dobre dane, a pytanie zasadnicze inwestorów nie będzie o to, czy Fed stopy obniży, tylko o ile i w jakim tempie. W tym miejscu warto wspomnieć, że w piątek ruszył sezon wynikowy za oceanem, więc najbliższe tygodnie będą swoistym fundamentalnym „sprawdzam” dla amerykańskich spółek.
Z przytupem zaczął rok rynek japoński. Nikkei 225 wzrósł o 6,2 proc., a w minionym tygodniu wyznaczył wieloletnie maksimum powyżej 35 500 pkt. Wciąż słabością raziły jednak Hang Seng i Shanghai Composite, które oscylują przy dnie trendu spadkowego. W Niemczech trwa natomiast ruch horyzontalny – DAX konsoliduje się 300 pkt poniżej historycznego rekordu.
Jak na tym tle wygląda Warszawa? Indeks dużych spółek pozostaje w układzie krótkoterminowej korekty. Do końca tygodnia toczył walkę, by utrzymać się powyżej średniej z 50 sesji, czyli pierwszego, ważnego, technicznego wsparcia na ścieżce schłodzenia. Tak jak pisaliśmy tydzień temu – bariera ta pokazała w ubiegłym roku kilka razy, że ma moc zatrzymywania niedźwiedzi i kończenia korekty w wymiarze krótkoterminowym. Jeśli pęknie, to zwiększy się ryzyko, że temperatura rynku obniży się bardziej i na dłużej. Indeks mWIG40 również pozostaje w fazie schłodzenia, ale wciąż ani razu średniej z 50 sesji nie testował. Pod tym względem pozostaje więc relatywnie silniejszy od pierwszej linii rynku, a pogłębiające zniżki oscylatory MACD i RSI mogą być niebawem argumentem za cyklicznym zwrotem akcji.